Któż z nas nie zna powiedzenia
„dzieci i ryby głosu nie mają”. Sama niejednokrotnie słyszałam te słowa w
dzieciństwie. Rozumiałam wówczas, że to, co mam do powiedzenia nie ma
znaczenia, jest nie ważne. A także, że ja, tylko dlatego, że jestem mniejsza i
jestem dzieckiem mam mniej praw niż dorośli. Nie zastanawiałam się wówczas,
jakich praw jestem pozbawiania i czy to słuszne czy nie – taka była niepisana,
acz głośno wypowiada zasada. W duchu tego podejścia, gdy dziecko prosiło dorosłego o coś
ważnego dla siebie a on się nie zgadzał i dziecko chciało zadać pytanie:
„dlaczego nie?” - wówczas mogło usłyszeć odpowiedź: „Bo ja tak mówię i koniec dyskusji”.
Niejednokrotnie intencja, z jaką dorosły wypowiadał te słowa była dogłębnie
wzruszająca: miłość, troska a nawet wsparcie. Cóż, rozumiem to i jakaś część
mnie akceptuje to a jednocześnie inna cześć myśli, że wolałaby inne sposoby
dorosłych na okazywanie miłości, troski czy wsparcia.
Gdy duża osoba posiadająca w
oczach dziecka autorytet (rodzic, nauczyciel, opiekun) daje dziecku odczuć, że
to, co mówi nie ma znaczenia lub po prostu nie będzie wzięte pod uwagę to rodzi
mi się w głowie od razu pytanie:
Jako, że większość dorosłych
chce by ich pociech w przyszłości były samodzielne i pewne siebie – tak po
prostu wierzyły w siebie – to jak takie słowa dorosłego świadczące o tym, ze
to, co dziecko mówi nie ma znaczenia wspierają dziecko w byciu pewnym siebie
dorosłym w przyszłości?
Innymi słowy: jak takie działania
pomagają a nawet pozwalają dziecku rozwijać już w dzieciństwie samodzielność i
wiarę w siebie?
My mamy przekonanie, że nie
pomagają Nie znaczy to oczywiście, że jeśli rodzic daje dziecku odczuć, że nie
bierze jego zdania pod uwagę to zawsze w konsekwencji dziecko będzie miało
zachwianą wiarę w siebie. Nie, zupełnie nie! Nie ma to przełożenia 1:1. Nam
jednak chodzi o to by w rodzicielstwie starać się być spójnym, czyli to co
deklaruję (jakie cechy chcę wspierać u dziecka, jakimi wartościami chcę się
kierować w relacji duży-mały) było widoczne w tym co robię i jak mówię.
Dobre intencje na poziomie
deklaracji czy myśli np. „w wychowaniu ważne jest by wspierać dzieci” nie
wystarczają a kluczowe jest by mały odzwierciedlenie w codzienności – co
konkretnie zrobię i powiem, gdy moje dziecko po raz kolejny nie poradzi sobie z
jazdą na rowerze? Jakimi słowami i jakimi działaniami je wesprę? Jak okażę, że
to, czego doświadcza jest dla mnie ważne i jednocześnie uszanuję jego emocje?
Przeczytajmy, co pewnego letniego
wieczoru powiedział na ten temat szakal Zenon
***
W ten słoneczny sierpniowy dzień
Zenon został zaproszony do Leśnego Przedszkola by poczytać dzieciom bajki i
porozmawiać o emocjach. Ach – ależ to wspaniale, że przedszkolanka lisica mnie
zaprosiła – pomyślał Zenon. Emocje to ważny dla mnie temat – kontynuowała sam
do siebie – i chcę się nim dzielić z małymi zwierzątkami. Bo dobre poznanie i
zrozumienie emocji pomaga bardzo w życiu! – mruknął do siebie i przypomniał
sobie pewną sytuację z przeszłości.
Był wtedy nie-za-dużym szakalem i
w odwiedziny przyjechał do niego dziadek Edmund. Zenon bardzo się cieszył na to
spotkanie. Zawsze z dziadkiem chodził nad staw puszczać kamienie, robili łodki
z drewna i puszczali je rzeką w świat. Lecz najbardziej lubił dziadka
opowieści. Dziadek wiele podróżował i odwiedzał przeróżne zakątki świata. Był
za morzami i za oceanami i spotykał takie ciekawe zwierzęta. Zenon odliczął dni
do wizyty dziadka, w tym celu zrobił sobie specjalny kalendarza na ścianie –
każdy liść do był jeden dzień pozostający do wizyty dziadka.
W końcu nadszedł długo
wyczekiwany dzień i zjawił się dziadek z torba pełną rozmaitych pamiątek z
podróży. Zenon był zachwycony – podskakiwał, fikał koziołki i nie dostępował
dziadka na krok. Spędział z nim każda możliwą chwilę. To był naprawdę wspaniały
czas, aż do momentu, gdy odwiedził ich łoć Maurycy. Maurycy zaproponował, że z
okazji przyjazdu Edmunda chciałby zorganizować wielkie przyjęcie, na które
zaprosiłby wszystkie dorosłe zwierzęta. Edmund mógłby wówczas zrobić dla
zebranych prelekcję, poopowiadać o przygodach swoich, o trudnych sytuacjach czy
groźnych wyzwaniach, o niespotykanych zwierzętach. To byłaby również świetna
okazja do integracji dorosłych zwierząt Leśnego Zakątka – bo jakość ostatnio
mniej było takich spotkań. Zenon przysłuchiwała się rozmowie i słysząc słowa
pana Maurycego bardzo się zaniepokoił.
Pomyślał sobie: - jakże ja
miałbym nie być ja takim spotkaniu gdzie D Z IA D EK TAKIE SUPER FAJNE RZECZY
BĘDZIE OPOWIADAŁ!!! Zaraz potem sam sobie wytłumaczył, że na pewno zrobią dla
niego wyjątek i nie ma się czym martwić bo przecież on musi tak być i już.
Dziadek Zenona z ochotą przyjął
zaproszenie Pana Maurycego. Gdy trochę niepewnie acz z ciekawością Zenon spytał
mamy czy też będzie mógł pójść na to spotkanie, usłyszał zdecydowaną odpowiedz:
„Ależ kochanie to jest spotkanie tylko dla dorosłych – słyszałeś, co mówił pan
Maurycy!”
-Mamo, mamo, ale ja muszę tam
być!!! Po prostu muszę! Dziadek takie fascynujące historię opowiada! – proszę
Cię - zgódź się! – powiedział Zenon naprawdę załamanym głosem.
- Wykluczone – odpowiedziała
stanowczo mama – nie będzie tam żadnych dzieci i sprawę uważam za zamkniętą.
Nie ma co wracać do tematu – po czym wyszła by odprowadzić pana Maurycego do
furtki.
Zenon siedział na podłodze a z
jego oczy kapały łzy. Uszy miał oklapnięte, nos spuszczony na kwintę a jego
fikający zazwyczaj ogon leżał bez ruchu. Serce jakby na chwilę zamarło….
- To nie fair- mruczał pod
nosem! –To nie fair, kto jak kto, ale ja musze tam być! Cóż za
niesprawiedliwość!!!
Wtedy przyszedł do niego dziadek.
Usiadł obok na podłodze i siedzieli przez chwilę w milczeniu. Patrzyli sobie w
oczy a Zenon czuł, że jego serduszko powoli puk, puk, puk zaczynało bić….
Potem dziadek długo rozmawiał z
Zenonem o uczuciach. Nauczył go rozpoznawać w ciele różne emocje i nazywać je.
Na przykład jak inaczej czujemy rozczarowanie a inaczej frustrację. Czym różni
się smutek od tęsknoty czy złości. A jak to jest z radością czy spokojem. Zenon
był zafascynowany – zaczynał rozumieć, co się z nim teraz dzieje a także lepiej
rozumiał wiele sytuacji z przeszłości. Od tamtej pory emocje są dla niego
ważnymi drogowskazami o tym co się w nim dzieje i na czym mu tak głęboko w
serduszku zależy.
A co do prelekcji to dziadek
pokazał mu taką prelekcję „na próbę” w domu nim udał się na spotkanie z
dorosłymi i Zenon ze spokojem został w domu…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz