piątek, 21 sierpnia 2020

Pogubienie króla Dawida i jego droga do prawdy

Pewnego dnia wszystkie zwierzęta z Leśnej Szkoły zebrały się w domu wiewiórki Rozalki. Okazja była wyjątkowa: dokładnie jedenaście lat temu wiewiórka przyszła na świat. Zwierzątka zebrały się wokół stołu, który uginał się pod urodzinowym tortem. Nagle rozległ się głos:

– Bibi! Czy możesz opowiedzieć nam jakąś historię?

– Z wielką chęcią – odpowiedziała żyrafa. – Jakąś konkretną? A może ty chcesz wybrać, Rozalko? W końcu to twoje święto – zwróciła się Bibi do wiewiórki.

– Poproszę o taką, której jeszcze nie znam – powiedziała Rozalka radośnie, ale też trochę nieśmiało.

– Świetnie. Opowiem wam więc o lwie Dawidzie – odrzekła Bibi z tajemniczym błyskiem w oku.

Zwierzęta z ciekawością i ekscytacją nadstawiły uszu, a Bibi zaczęła opowiadać:

 

Dawid był królem zwierząt. Żył w przyjaźni ze wszystkimi w swoim królestwie. Wspólnie o siebie dbali i pomagali sobie nawzajem. Mogli na siebie liczyć w różnych sytuacjach: gdy słabsze zwierzę potrzebowało pomocy przy budowie domu albo gdy było chore i wymagało opieki. Dzielili się też radością, na przykład wtedy, gdy matematyka przestała być dla kogoś zagadką albo jazda na rowerze zaczęła być przyjemnością.

 

Pewnego dnia lew obudził się z popołudniowej drzemki. Przeciągał się długo, a następnie skrzywił się i rozejrzał wokół ze znudzeniem. Przez chwilę nad czymś się zastanawiał. Wreszcie westchnął głośno i smutno. Nie umiał znaleźć sobie miejsca, co znaczyło tyle, że nie wiedział, jakie zajęcie by go ucieszyło lub odrobinę zajęło mu czas.

– Co by ze sobą zrobić? – mruknął sam do siebie. – Może pójdę na polowanie? A może namaluję nowy obraz?

Dawid bardzo lubił malować i co jakiś czas w swojej jaskini organizował wystawy. Zwierzęta, które na nie przychodziły, mogły zabierać sobie jego prace. Dawid malował ciekawe i wesołe obrazy, dlatego też powieszenie takiego obrazu w swoim domu dawało wielu z nich radość.

– No naprawdę nie wiem. Na nic nie mam ochoty. – Wzruszył ramionami bezsilnie. – Może zawołam zająca Wacława i on mi coś podpowie?

Gdy tylko wypowiedział te słowa, dostrzegł, że jego sąsiadka, zebra Viola, ma w swojej zagrodzie posłanie, jakiego Dawid nigdy wcześniej nie widział. Było ogromne i wspaniałe, wyścielone skórami. Wydawało się bardzo wygodne. Dawid wyobraził sobie, jak jego królewskie ciało układa się na miękkim łożu, jak rozluźnia się i relaksuje, a jego serce przepełnia radość. A ponadto nigdy nie doznaje nudy, bo na takim posłaniu przychodzą do głowy najciekawsze pomysły na spędzanie wolnego czasu i bycie królem.

– Ciekawe, skąd Viola ma takie cudo? – zastanowił się. – Może z kimś się wymieniła za coś? Może ktoś jej pomógł je zrobić?

Więcej i więcej myśli kłębiło się w głowie Dawida. Wyskakiwały jedna za drugą: „Dlaczego ona ma coś takiego, a ja nie?”, „To ja jestem królem! To o mnie powinno się dbać najbardziej!”. Im więcej myślał, tym bardziej był niespokojny i zniecierpliwiony. Im więcej myślał, tym bardziej chciał mieć posłanie Violi. Im więcej myślał, tym bardziej uważał, że to on i tylko on na nie zasługuje najbardziej. Nikt inny! Wreszcie stwierdził:

– Nieważne, skąd Viola je ma. Zabiorę je sobie. Takie cudo powinno należeć do królewskiej jaskini.

Jak postanowił, tak zrobił. Poszedł do zagrody Violi, po prostu wziął posłanie i zadowolony zaciągnął je do swojej jaskini.

 

Gdy wieczorem Viola wróciła do domu i dostrzegła, że posłanie zniknęło, rozpłakała się rzewnie. Od pewnego czasu bardzo bolały ją kopyta. Wypróbowała wiele posłań i żadne inne, tylko to pozwoliło jej spokojnie spać, przynosząc ulgę w bólu i niewygodzie.

Jej przyjaciel, gepard Maciej, wykonał wiele prób i prototypów posłania dla Violi. Wreszcie skonstruował takie, na którym zebra czuła się dobrze i mogła przespać całą noc. A teraz zniknęło. Jak kamień w wodę. Nawet nie wiadomo, gdzie go szukać!

– Co ja teraz zrobię? – rzekła do siebie bardzo zmartwiona. – Kto mógł zrobić coś takiego i dlaczego? Zapytam sąsiadów, może ktoś wie, co się wydarzyło…

Chodziła zatem od sąsiada i sąsiada, pytała wszystkich o swoje posłanie, szukała śladów i podpowiedzi. Wszystko na nic. Zwierzęta bardzo jej współczuły i dodawały otuchy, przytulały i głaskały po grzbiecie, ale nikt nie potrafił jej pomóc.

Wreszcie późnym wieczorem, zmęczona i obolała, dotarła do jaskini Dawida. Podzieliła się z nim swoimi odczuciami. Szczerze i ze smutkiem opowiedziała o niewygodzie i cierpieniu. Lew, słysząc to, poczuł, że kuli się i kurczy w środku swojego ciała.

– Och, nie o to mi chodziło! – pomyślał.

W pierwszym odruchu serca był gotowy oddać natychmiast posłanie, lecz powstrzymał się. Było mu zwyczajnie głupio i wstyd. Czuł się niezręcznie i nieswojo. Właściwie jego zachowanie było do niego niepodobne. Ogarnęło go zdziwienie i był zaskoczony, że z taką łatwością przywłaszczył sobie rzecz należącą do innego zwierzęcia… Dlatego gdy Viola go odwiedziła, skłamał, mówiąc, że nic nie wie o jej posłaniu. Smutna Viola pokiwała łepkiem ze zrozumieniem i rozczarowaniem, zachlipała i poszła dalej szukać swojej zguby.

– Auć! To naprawdę boli – mruknął do siebie Dawid. – Viola cierpi i ja cierpię. Ależ narozrabiałem. Nie wiem, jak to naprawić, odkręcić, jak z tego wybrnąć…

Łza zakręciła się w jego oku i zachlipał cicho.

 

Dni mijały, a Viola wyglądała na coraz bardziej zmęczoną i obolałą. Rzadko się uśmiechała, a co rano z łóżka wstawała powoli i z jękiem. Przestała też biegać po sawannie. Mniej jadła i nie miała ochoty z nikim rozmawiać. Jej przyjaciel, gepard Maciek, obiecał, że zrobi jej nowe posłanie. To była świetna wiadomość, bo dawała nadzieję. Jednak była też ta gorsza informacja: gepard potrzebował czasu na zdobycie nowych skór i na wykonanie kolejnych  eksperymentów, by nowe posłanie Violi było równie wygodne jak poprzednie.

 

Tymczasem Dawid miotał się  w swojej jaskini i w swoim ciele. Odwracał wzrok, by nie patrzeć na smutne oczy Violi, lecz w sercu czuł ucisk, napięcie i skrępowanie. Jakby od środka podgryzało go poczucie winy. Ignorował te odczucia. Próbował zagłuszać je wieczorami karaoke ze znajomymi i przyjaciółmi i urządzaniem zawodów w fikołkach. Chodził pływać w rzece, by chłód wody pomógł mu uspokoić ciało i myśli. Wszystko na nic. Jego wysiłki poszły na marne. Ani na chwilę nie dało mu to ulgi albo zapomnienia. Poczucie winy zadomowiło się w jego sercu na dobre.

– Ach. To straszna tortura, czuć się tak okropnie – westchnął zmęczony. – A w dodatku sam sobie na to zasłużyłam. Najgorsze jest to, że Viola to miła i dobra zebra. Zawsze chętnie wspierała innych i często się uśmiechała.

 

Z każdym dniem Dawid tracił apetyt. Nie mógł też spać, choć przecież posłanie miał niezwykle wygodne. Wreszcie zmęczony próbami odwrócenia się od tego, co zrobił, zatrzymał się, by posłuchać swojego serca. Serce miał przepełnione smutkiem i żalem, rozczarowaniem i irytacją. Gdy zdał sobie spraw ze swoich odczuć, poczuł, że do ciała powoli, powolutku wlewa się spokój, a wraz z nim ulga i odprężenie.

– A co jest dla mnie teraz ważne? – usłyszał, że zadaje sam sobie to pytanie.

Ze zdumieniem odkrył, że szukał wygody, komfortu oraz doceniania tego, że jest królem. To pod wpływem tych potrzeb ukradł posłanie Violi. Bardziej jednak ceni szczerość, uczciwość, wsparcie i dbanie o siebie i innych. To jasne! Dawid wziął głęboki wdech i poczuł, że wraca do życia: jego łapy zaczęły być pełne energii, a serce biło spokojniej i bardziej rytmicznie. Zauważył też, że burczy mu w brzuchu. Przez ostatnie dni w ogóle nie czuł głodu.

– Nie czas na jedzenie! – zarządził mimo tego. – Mam ważną rozmowę do przeprowadzenia.

Stanowczym krokiem ruszył do zagrody Violi z posłaniem pod pachą. Zebra wyglądała bardzo mizernie: miała spuszczony łepek, oklapnięte uszy i pyszczek w podkówkę. Widać było, że każdy ruch sprawia jej ból.

Lew był smutny i czuł wstyd. Uszy mu płonęły, a grzywa i brzuch dokuczały, łaskocząc i drapiąc. Wytrzymał niewygodę, stanął przed Violą i powiedział z trudem:

– Violu, to ja zabrałem twoje posłanie. Przepraszam. Oto ono! – Położył je w zagrodzie zebry. – Należy do ciebie i przyszedłem ci je zwrócić.

Oczy zebry ożywiły iskierki nadziei, po czym pojawiło się niedowierzanie. Czuła, jak w środku, w brzuchu, pojawia się pytanie: Jak to?

A tymczasem Dawid mówił dalej:

– Violu, widzę, że cierpisz. Zrozumiałem, że potrzebujesz tego posłania, by normalnie żyć i być w dobrej formie. Nie chciałem sprawiać ci bólu. Ja po prostu… pogubiłem się. – Dawid zamilkł.  Coraz trudniej było mu mówić, lecz czuł, że ta rozmowa jest bardzo ważna. Wziął więc kolejny wdech, zacisnął łapy, by dodać sobie otuchy oraz siły, i kontynuował:

– Wiesz! Chciałem być doceniany i podziwiany jako król. I dlatego chciałem mieć wszystko, co najlepsze w naszej krainie. Gdy zobaczyłem twoje posłanie, poczułem zazdrość. I ona rosła i rosła jak balon, aż bez chwili zastanowienia po prostu zabrałem do siebie coś, co nie było moje.  Potem było mi z tego powodu niezręcznie i źle, ale już nie potrafiłem się przyznać. Widziałem, jak cierpisz z powodu bólu, lecz wstyd był tak silny, że nie chciałem się przed sobą przyznać do tego, co zrobiłem.

Uniósł wzrok na Violę. Ciepło w jej oczach pomieszane było co prawda nadal z bólem, ale dodało mu sił, by powiedzieć jeszcze kilka zdań.

– Gdy widziałem, jak cierpisz, moja wygoda i to posłanie przestały mnie cieszyć. Chcę, byś dobrze się czuła, dlatego oddaję ci je. Proszę! Chcę, byś wiedziała, że bardzo, naprawdę bardzo żałuję swojego zachowania. Myślałem tylko o sobie, a nie miałem uwagi dla ciebie.

Dawid wyglądał mizernie. Był lekko skulony, jego grzywa przyklapła, ogon nie podskakiwał wesoło, a w oczach brakło królewskiego błysku.

Wreszcie odezwała się Viola:

– Och, Dawidzie! Dziękuję! Dziękuję za twoją odwagę. Przyszedłeś i mówisz o tym wszystkim, co czujesz w sercu. Wyobrażam sobie, że to musiał być nie lada wysiłek. Mnie niełatwo jest się przyznać do błędu. A ty to właśnie zrobiłeś! Ostatnie dni to był dla mnie bardzo trudny czas, więc tym bardziej doceniam twój gest i odwagę.

Dawid spojrzał na Violę ze zdziwieniem. Stali tak przez chwilę i patrzyli sobie w oczy. W jego królewskim oku, co nieczęsto się zdarzało, pojawiła się mała łza. Trudno powiedzieć, czy była to łza smutku, wdzięczności czy wzruszenia. Choć ta chwila trwała tylko parę sekund, dla Violi i Dawida trwała znacznie dłużej i była niezwykle ważna. Zobaczyli siebie na nowo. Wprawne ucho dosłuchałoby się, że nawet ich serca przez chwilę biły w tym samym rytmie, a ich oddechy się wyrównały.

 

Wreszcie Viola przerwała ciszę:

– Wiesz, Dawidzie, bez posłania trudno mi leżeć i spać ze względu na moje schorowane kopyta. Bardzo się cieszę, że będę mogła teraz porządnie wypocząć. Mam dla ciebie propozycję. Może poproszę geparda Maćka, z którym się przyjaźnię, by zrobił dla ciebie podobne posłanie? Albo nawet większe?

– Zrobiłabyś to dla mnie? – zapytał zaskoczony Dawid.

– Z wielką przyjemnością – odparła z uśmiechem Viola.



 W pokoju Rozalki zapadła cisza. Zwierzęta słuchały uważnie i z zaciekawieniem. Nieczęsto można usłyszeć historię o takiej odwadze i szczerości.

– To już koniec mojej opowieści – powiedziała ciepło Bibi.

Po chwili ciszy dało się słyszeć głos:

– Bibi, bardzo podoba mi się ta opowieść – powiedział jaszczur Tadek.

– I mnie też! – dodały chórem siostry wiewiórki.

Bibi uśmiechnęła się.

– Proszę, powiedzcie, dlaczego wam się spodobała?

– Cieszę się, że lew oddał Violi posłanie, bo zrozumiał, że ona bardzo cierpiała – powiedział Tadek, a Bibi pokiwała łepkiem.

– A mnie się podoba, że choć Dawid bał się i wstydził, to powiedział, co było w jego sercu – powiedziała Rozalka.

Jej siostra Laura szybciutko dodała:

– A ja się ucieszyłam, że Viola nie nakrzyczała na niego, nie obraziła się czy nie chciała obgadywać Dawida z innymi zwierzątkami. Ona wprost mu powiedziała, że to ją bolało i że docenia jego odwagę. To piękne.

– Jeszcze ja, mogę coś powiedzieć? – krzyknęła wesoło nietoperzyca Blanka.

Bibi z uśmiechem przytaknęła.

– Ja się bardzo ucieszyłam, że Viola, pomimo tego wszystkiego, chce pomóc Dawidowi, by miał swoje królewskie posłanie. Chcę mieć takie serce jak Viola – dodała głośno.

– A ja chcę być tak odważny jak Dawid. Było trudno, a on dał radę – dodał z dumą w głosie wilczek Szymon.

Długo rozmawiali o odwadze, wstydzie i zazdrości.

 

Pytania do rozmowy z dziećmi:

  • Co według ciebie czuł Dawid, gdy patrzył na cierpiącą Violę? Dlaczego?
  • Dlaczego było mu trudno oddać posłanie i przyznać się do swojego czynu? Jak myślisz, co mu pomogło zrobić ten krok i pójść do Violi?
  • Jak mógłby się czuć Dawid, gdyby nie oddał posłania Violi?
  • A co tobie pomaga przyznać się, gdy zrobisz coś trudnego dla innych? Kiedy łatwiej ci przyznać się do czegoś, czego żałujesz? Czy masz jakieś prośby do siebie lub rodziców albo innych dzieci na temat czegoś, co mogłoby pomagać w takich sytuacjach?
  • Jak sądzisz, co się działo w sercu Dawida, gdy usłyszał od Violi „dziękuję za twoją odwagę”?
  • Co z tego, co powiedział Dawid, według ciebie pomogło Violi przyjąć jego wyznanie z ciepłem, życzliwością i wdzięcznością?
  • Za co jesteś wdzięczny/wdzięczna w relacjach z rodzicami, opiekunami, przyjaciółmi? Co z tego, co mówią lub robią, sprawia ci przyjemność?
  • Jak najlepiej rozwiązywać w rodzinie czy grupie przyjaciół takie sytuacje, gdy ktoś zrobi coś, co jest trudne dla kogoś innego, gdy się pogubi? Porozmawiajcie o tym i zobaczcie, co mogłoby być pomocne, aby:
    •  radzić sobie z takimi sytuacjami z ciepłem i życzliwością?
    • mieć na uwadze uczucia (i potrzeby) wszystkich stron?
    • móc się z nich uczyć i wyciągać wnioski na przyszłość?
    • takim zdarzeniu serduszka wszystkich były spokojne i otoczone troską?


Na koniec dobre wieści!
31 sierpnia 2020 na rynek wchodzi trzecia odsłona bajek o empatii autorstwa Anety Ryfczyńskiej i Joanny Berendt, ilustrowana i opracowana graficznie przez znakomitą artystkę, Ewę Beniak-Haremską.


Wyjątkowość bajek o empatii polega na tym, że nie tylko opisują one świat relacji z perspektywy dziecka, ale także uczą odkrywania i nazywania uczuć oraz potrzeb: tych widocznych, wyrażanych spontanicznie, i tych ukrytych głęboko w sercu. Rozpoznanie uczuć i potrzeb pozwala zaakceptować siebie i innych, jest też niezbędne, by w pełni być sobą, bez czego z kolei niemożliwe jest szczęście.

Wszystkie tomy bajek i więcej informacji o nowy trzecim tomie znajdziecie tutaj

Zapraszamy do świata empatii i budowania przestrzeni dialogu, gdzie potrzeby wszystkich, bez względu na wiek czy inne cechy są widziane i brane pod uwagę! 

czwartek, 28 lutego 2019

O Julii, Oli, Jerzym oraz o chwilach, w których trzeba mierzyć się z adaptacją w nowej sytuacji


Julia ma zielone oczy i złote loki na głowie. Gdy siedzi na kolanach u swojego taty, nie można mieć wątpliwości, że jest jego córką. Wyglądają jak dwie krople wody, czyli bardzo są do siebie podobni. Julia nie jest podobna do swojej mamy z wyglądu. Jednak gdy się uśmiecha, możesz znaleźć w jej uśmiechu coś, co przypomina jej mamę. A gdy razem oglądają filmy w kinie, śmieją się takich samych melodyjnym głosem i podobnie marszczą nos. Mam i tata Julki, są jej biologicznymi rodzicami, czyli w ciele Julki są geny zarówno jej mamy jak i jej taty. Julia urosła w brzuchu swojej mamy, by po dziewięciu miesiącach z niego wyjść na świat.
Ola nie jest podobna z wyglądu ani do mamy ani do taty. Lecz mimo wszystko, podobnie jak mama lubi grać w gdy planszowe i wspinać się ścianki w parku linowym. I jak tata lubi makaron z sosem pomidorowym i chętnie czyta książki podróżnicze. Ola i jej rodzice lubią razem spędzać czas. Biologiczni rodzice Oli, nie mogą się nią zajmować, dlatego Ola została adoptowana. Mam Oli, nigdy nie była w ciąży. Bardzo tego chciała, ale w jej brzuchu nie pojawiło się nigdy dziecko. Dziś mama Oli mówi, że to dlatego ze czekała na Olę, aż ta pojawi się na świecie, by dzięki niej mogła stać się mamą. A jej mąż mógł stać się tatą. Dzięki Oli oboje stali się rodzicami.
Ola lubi słuchać gdy mama opowiada jej o pierwszych chwilach w domu: pierwszym wspólnym posiłku w domu, pierwszej nocy w łóżku, pierwszej kąpieli w łazience. Ola była wtedy maleńka i niemal nic nie pamięta z tamtego czasu a jednak lubią z mamą o tym rozmawiać. Zresztą i Ola i mama lubią bawić się wyobraźnią, tworzyć magiczne historie i wspólnie marzyć. Czasem siadają wspólnie na kanapie i tworzą razem opowieść. Jedna z nich mówi pierwsze zdane, potem druga kolejne i tak dalej aż powstanie wspólna opowieść. Mam mówi Oli, że może wspólnie kiedyś napiszą książkę dla dzieci. Nim się to stanie obie bardzo lubią czytać Bajki o empatii, gdzie bohaterami są: żyrafa Bibi i szakala Zenon. Ola lubi czytać opowieści o przygodach mieszkańców Leśnego Zakątka. Lubi też rozmawiać z nimi – tak, tak rozmawiać. Kładzie się wtedy na dywanie zamyka oczy i przenosi się do Leśnego Zakątka.
W jednej z takich przygód, gdy szła drogą przez las do chatki Bibi spotkała bardzo ciekawą rodzinę rysi. Rysie to zwierzęta, które budową ciała przypominają psa, ale pysk mają zupełnie koci. To był cudowny widok patrzeć na ich śliczne futra w cętki i plamki, wysportowane sylwetki i kitki na uszach. Pani Weronika Ryś z radością przedstawiła Oli swoje dzieci: Julek, Janek, Jonasz oraz Jerzy. Ola bardzo się zdziwiła na widok Jerzego. Był on podobny do pozostałych rysi i jednocześnie inny. Nie był duży tylko mały. Tak jak one miał cztery łapy i ogon, ale na końcach jego uszy nie można było znaleźć kitek. Zupełnie nie wyglądał jak ryś poza dumną postawą ciała. Jerzy wyglądał jak kot z podwórka, taki który chętnie wspina się na dachy i wygrzewa na słońcu a czasem ociera się o nogi, gdy ktoś obok niego stanie. Ola się zdziwiła, bo przekonana była, że koty żyją w domu i jego okolicy, a nie w lesie.
Pewnego dnia, mały Jerzy zgubił się w lesie. Jego bardzo liczna rodzina, czyli mama i pięcioro rodzeństwa przechadzali się po łąkach blisko lasu. Biegali i hasali po trawie i nagle mały Jerzy skaleczył się w łapkę. Jego rodzina oddaliła się na tyle, że nie słyszeli nawoływań małego kotka.
Pomogła mu mama rysiów. Polizała zranioną łapkę, a małe rysie przyniosły jedzenie. Gdy Jerzy wydobrzał razem ruszyli w las. Mały Jerzyk pamięta swoją pierwszą mamę i rodzeństwo, ale nigdy już ich nie spotkał. Było mu smutno i czuł żal i bardzo za nimi tęsknił, lecz wkrótce przyzwyczaił się do nowej rodziny. Mama Ryś siadła z Jerzym pod drzewem i rozmawiali. O mamie kocicy, o ich wspólnym czasie i o rodzeństwie. O tym, co lubili razem robić, co ich cieszyło a co smuciło.
Gdy pewnego dnia mały Jerzy bawił się ze swoim rodzeństwem, do chatki rysiów przyszła Żyrafa Bibi. Bibi i Jerzy maja dużo wspólnego. Oboje pochodzą w innego miejsca niż Leśny Zakatem. Żyją tu a świat Zakątka stał się ich domem, ale nie zawsze tak było. Bibi przybyła w Afryki, a Jerzy ze wsi, z domu gdzie mieszkał z rodziną i blisko ludzi. Oboje zaadoptowali się do nowego miejsca, żyjących tam istot i warunków życia, na tyle że Leśny Zakątek stał się ich prawdziwym domem.
Bibi już od progu wyglądała na ucieszoną.
-Cześć -powiedziała donośnym i radosnym głosem. Mam dla was nowinę i wielką prośbę. Prośbę jak stąd od księżyca.
Wszystkie rysie się zbiegły i czekały co Bibi powie.
-Na naszym leśno-zakątkowym roku będziemy mieli praktykantkę, czy kogoś, która przyjedzie z daleka by z nami zamieszkać i przez całe sześć miesięcy wspierać nasze leśne przedszkolaki.
-To bardzo ciekawe – powiedziała mama rysiów.
-Czy już wiecie , kto to jest? – dodała po chwili
- O tak! I Właśnie w tej sprawie do Was przybywam z moją wiiiieeeeeeeelką prośbą. To będzie moja kuzynka z sawanny żyrafa Ksenia. Ksenia już od najmłodszych lat lubiła dzieci i dlatego postanowiła  zostać przedszkolanką, która wie jak uczyć je szacunku i zaufania.
-Ale fajnie – będę ją mógł dokładnie przepytać jak wygląda życie na sawannie – powiedział Jonasz.
-A zrobię jej zdjęcia – do gazetki szkolnej
Gdy małe rysie przestały się przekrzykiwać jeden przez drugiego jakie mają plany wobec Kseni, Bibi powiedziała chciałabym się pomóc Kseni zaadoptować by poczuła się u nas chciana, ważna i bezpieczna. I nie wiem jak to zrobić? Macie jakieś pomysł?
-Babi,  mamy  mnóstwo pomysłów jak to zrobić. Zaraz zrobimy listę propozycji i wszystko z tobą omówimy.
-Chodzi o duży napis WITAJ nad drzwiami! -spontanicznie zaczął mówić Julek.
-A może zaśpiewamy jej ulubioną piosenkę? Jaką Ksenia lubi muzykę? – zapalił się do działania Janek.
-Ulubiona potrawa! Co ona lubi jeść?-krzyknął ktoś inny.
-Mały upominek na przywitanie, by pokazać, że się cieszymy że z nami jest. Czym ona się interesuje?
Lecz zanim Bibi odpowiedziała na pytania, małe rysie pobiegły do pokoju planując przywitanie i adaptację do Leśnego Zakątka kuzynki Bibi – Kseni. Bibi westchnęła z ulgą, bo wiedziała ze rysie maja bardzo dużo pomysłów i dobrze wiedzą jak przywiać kogoś nowego w swoim domu i pomóc mu poczuć się jak u siebie.



środa, 13 grudnia 2017

Zupa dyniowa, zabawa w chowanego i dylemat serca żyrafiego.

- Bibi pobawisz się ze mną w chowanego? - zapytał jeżyk Wacław wesoło przestępując z nóżki na nóżkę.

Bibi właśnie gotowała zupę dyniową na jutrzejsze spotkanie z Zenonem. Odwróciła się więc do Wacława z zamiarem powiedzenia przyjacielowi, że teraz nie jest dla niej dobry moment na zabawę. Ale gdy zobaczyła jak jego małe ciałko i niemal każda igiełka na nim, podskakują z radości i niecierpliwości do zabawy, nic nie powiedziała tylko uśmiechnęła się.

- I co Bibi, pobawisz się ze mną? - dopytywał z entuzjazmem.

Bibi zastanawiała się, co tu zrobić. Chciała pobawić się z kolegą, a jednocześnie miała ochotę skończyć gotowanie zupy.

- Jejku, jejku jak tu pogodzić to wszystko? -mruknęła do siebie i podrapała się po głowie. Zadumała się.  Chciała wziąć pod uwagę i siebie i Wacława.

Usiadła na kanapie i poprosiła jeża, by na chwilę usiadł z nią.

- Wacławie, mam dylemat. Dwa kawałki mojego serca kłócą się teraz we mnie i nie mogą znaleźć wspólnego rozwiązania. Na razie rozwiązania nie widać. A i dla mnie i mojego serca ważne jest, by znaleźć rozwiązanie, które uwzględni i jedną i drugą część serca, a nie tylko tę, która jest teraz głośniejsza.

Wacław bardzo się zdziwił tym, co powiedziała Bibi. Usiadł ochoczo obok przyjaciółki, gotowy na słuchanie.

- Jedna część mojego serca chce się bawić z tobą, bo bardzo lubię nasz wspólny czas. Mimo, że w chowanego niemal zawsze wygrywasz ty, to szukanie cię w liściach, w mchu, za krzewami jest świetną zabawą. I jeszcze dodam, że nasz czas razem jest jak wisienka na czekoladowym torcie. Uwielbiam go.

Wacław się uśmiechnął i zapytał:
- A druga część serduszka czego chce?

- Ona chce zadbać o efektywność, bo właśnie rozłożyłam produkty do gotowania zupy dyniowej, w garnku gotuje się wywar i wszystko jest przygotowane. Co więcej potrzebuję tej zupy na jutro, bo przychodzi do mnie Zenon i obiecałam mu zupę dyniową. On bardzo ją lubi. Tak więc druga część mojego serca chce zadbać o dotrzymywanie umów, o efektywność i moją relację z Zenonem. - Bibi wzięła kilka wdechów i spojrzała na przyjaciela.


Wacław siedział obok niej , skupiony i spokojny.


- Co o tym sądzisz? - zapytała Bibi.

- Bardzo jestem wdzięczny, że mi to powiedziałaś. Chciałbym przytulić obie części twojego serca. Sam nieraz mam takie dylematy i wiem, że nie są one proste. Ty, Bibi też jesteś dla mnie ważna i chcę poszukać rozwiązania, które będzie dobre dla nas obojga.

- O tak! I ja tego chcę! - powiedziała Bibi, a na jej pyszczku z powrotem zagościł uśmiech.

Wacław kontynuował:

- Chciałem pobawić się z tobą w chowanego, a potem zaproponować ci wypicie ze mną herbaty z imbirem, miodem i cynamonem. Pamiętam, że bardzo dobrą robisz taką herbatę. Więc pomyślałem sobie, co byś powiedziała, jakbym cię najpierw poprosił o herbatę i pomógł ci nieco z zupą, a potem byśmy pobiegli bawić się w chowanego?

Bibi niemal zaniemówiła z wrażenia. Pyszczek jej się otworzył, aby coś powiedzieć, lecz nie wydawała żadnych dźwięków.

A Wacław, który nadal był w psotliwym i wesołym nastroju powiedział:
- Bibi, czy to milczenie to zgoda? Czy iść wstawić czajnik?

- O tak! Tak! - powiedziała Bibi. Pomyślała, że rozwiązywanie konfliktów z takimi przyjaciółmi jak jeż, to wspaniała przygoda.


Potem było wspólne gotowanie zupy przy herbacie, opowieściach i śmiechu. A gdy zupa gotowa stała i czekała na Zenona, żyrafa i jeż pobiegli do lasu, by wspólnie pobawić się w chowanego. To był dobry czas pełen radości, bliskości i ciepła.





środa, 17 maja 2017

Karuzela myśli i co było dalej

Leśny Zakątek to niezwykłe miejsce. Mieszkają to różne zwierzęta, nawet takie z dalekich stron. Niedwano w Leśnym Zakątku, gdzie mieszka żyrafa Bibi pojawił się nowy mieszkaniec. Był to szczeniak o imieniu Leo. Wyglądał jak mała biało-czarna puchata kulka, która żwawo toczy się to w jedną to w drugą stronę. Leo uwielbiał bowiem biegać, bawić się i chciał szybko poznać wszystkich mieszkańców Zakątka. Dlatego w pewien słoneczny majowy dzień wybrał się z wizytą do żyrafy Bibi. Tyle o niej słyszał: o tym jak pyszną robi herbatę z malinami, o tym że rozmowy z nią pomagają innym zwierzątkom w trudnych sytuacjach, a także o jej uśmiechu, który pomaga zaprosić słońce i ciepło nawet do najbardziej smutnych serc.

Tak więc Leo z samego rana pobiegł wprost do Bibi. Był podekscytowany, radosny i jednocześnie trochę niepewny:
–Czy Bibi mnie polubi? A czy ja ją polubię? Jaka naprawdę jest żyrafa Bibi?  - różne pytania przychodziły mu do głowy.

Szczeniak zapukał do drzwi. Rozpierała go radość. Podskakiwał, machał ogonkiem, a uszami kręcił śmieszne kołowrotki.
– Trochę się boję – mruknął sam do siebie. Wszyscy lubią Bibi. A co będzie, jak się z nią nie dogadam? - obawiał się.
Czekał tak, aż żyrafa otworzy drzwi i powoli zaczęło go ogarniać zniecierpliwienie.
– O rety! Chyba nie ma jej w domu – pomyślał. - Może to dobrze? – powiedział sam do siebie – i tak byśmy się pewnie nie dogadali. Ona taka wysoka, pewnie i spokojna. A ja? Wszyscy mówią, że mnie rozpiera energia. Pewnie żyrafy takich szybkich, wesołych i energicznych istot nie lubią.


Odwrócił się. I z markotną miną, wolniej niż zazwyczaj, ruszył do swojej chatki. Usiadł na pieńku przy rozstaju dróg,  gdzie niegdyś nietoperzyca Blanka spotkała Bibi, a w wyniku tego spotkania Bibi zakręciła sobie szyję w wielki plamiasty supeł. Ale to już zupełnie inna historia.

Nieopodal przechodził szakal Zenon. Bardzo się zdziwił, gdy zobaczył Leona siedzącego w jednym miejscu. Do tej pory, zawsze kiedy go widział, szczeniak wydawał się być w kilku miejscach na raz. A teraz taki spokojny, a nawet markotny. 
„Ciekawe co się dzieje w jego sercu?” pomyślał Zenon i podszedł do małego przyjaciela, żeby go pocieszyć.

- Cześć, Leo! Co słychać?- zagadnął Zenon.
Szczeniak kiwnął  łepkiem  na przywitanie lecz nic nie odpowiedział.
- Widzę smutną minkę, zastanawiam się co się stało. Chciałabym może jakoś cię wesprzeć. Chcesz powiedzieć, co się dzieje teraz w twoim sercu? – zapytał powoli Zenon.
- W sercu mam smutek i samotność – odparł Leon.
- Dziękuję, że mi to mówisz. Mogę koło ciebie usiąść? Czy mogę pobyć teraz z tobą?
- Jak chcesz, to siadaj - powiedział niechętnie Leo.

Siedzieli tak chwilę razem na pieńku, w ciszy.. Leon ze spuszczonym łepkiem, a Zenon z czułością w oczach towarzyszył szczeniakowi w jego trudnym momencie.

- Chcesz powiedzieć, co się zdarzyło? - zapytał szakal
Leo milczał, a po chwili popatrzył na szakala. Miał smutne oczy. Zmarszczone czoło i bardzo, bardzo oklapnięte uszy.
– Wiesz – szczeniak powiedział w końcu po chwili milczenia – czuję się samotny i wydaje mi się, że nikt mnie nie lubi. Jestem taki zwariowany, że trudno mnie lubić.
- Leo, czujesz smutek i samotność, bo bardzo chciałbyś wiedzieć, że jesteś akceptowany taki jaki jesteś?
- No tak bardzo chciałbym, ale to chyba niemożliwe. Kto by lubił takiego wariata jak ja?
- Trudno ci uwierzyć, że możesz być przyjęty i akceptowany taki jaki jesteś, z energią którą masz, a twoje serduszko bardzo za tym tęskni, czy tak?
- Tak, tak! Bardzo tęskni – powiedział Leo i ciężko westchnął.
- A powiesz mi, Leo, co konkretnie się stało? – zapytał Zenon.
- Wiesz Zenonku, wydaje mi się, że Bibi mnie nie lubi i nie polubi. Ona taka wspaniała i lubiana i pewnie spokojna, a ja taki zwariowany, a czasem szalony. Nie mamy szans się dogadać.
Zenon podniósł brwi ze zdumienia. Słowa Leo całkowicie go zaskoczył. Zaniemówił i język mu się zaczął plątać.
 – Ale, no…., ale… jak to? – mruczał pogubiony szakal. – Co konkretnie się stało? Proszę opowiedz mi od początku?
- Od początku? To było tak… - zaczął opowiadać Leo i opowiadał jak się cieszył na spotkanie Bibi, jak nie mógł się doczekać, aż ją pozna. I o tym jak skakał z radości pod jej drzwiami i o tym ze Bibi nie było w domu, a potem w jego głowie pojawiła się cała lawina myśli. I, że przypomniał sobie, że ostatnio stale mu inne zwierzęta mówią, że ma tak dużo energii i wiecznie podskakuje, biega jakby był w kilku miejscach na raz. Zenon słysząc to uśmiechnął się bo przecież on właśnie sobie to pomyślał. gdy spotkał Leo dzisiaj.
Gdy Leo skończył, miał nadal smutną minę a jednocześnie na jego pyszczku pojawiło się jakby zakłopotanie.
– Co o tym sądzisz Zenonie?  –zapytał.
- Leo! Posłuchaj! Po pierwsze dziękuje, że mi to opowiedziałeś. To dla mnie ważne. Pytasz, co ja o tym sądzę? Zgaduję, że to była trudna sytuacja? Czy tak?- Leo kiwnął głową, a Zenon mówił dalej: – Bardzo chciałeś poznać Bibi i się zaprzyjaźnić z nią. Tyle słyszałeś o niej i gdy szedłeś na spotkanie rozpierała cię energią. A gdy zapukałeś i Bibi nie było, pojawiły się wątpliwości, a potem tyle myśli. I jak jeszcze przypomniałeś sobie o tym, że tyle osób ostatnio ci mówi o Twojej energii i pojawiły się wątpliwości, a spirala smutku, lęku i osamotnienia zaczęła się nakręcać, tak? A Leo nadal kiwał głową i mówił – Oj tak było, właśnie tak!

- Leo, wiesz, tak czasem się dzieje, że w naszej głowie kłębią się myśli, a jedna myśl napędza drugą. One nam przypominają, trochę nie wprost, o tym, co jest w naszych serduszkach. O tym, że chcemy mieć przyjaciół, że chcemy wiedzieć, czy możemy być sobą, że jesteśmy akceptowani tacy, jacy jesteśmy.
 - Dokładnie Zenonie, to jest to co było dla mnie ważne. Tylko, że nie zauważałem tego bo wkręciłem się w ten kołowrotek myśli.
- Tak, Leo, tak czasem mamy, jak wkręcimy się w myśli, zaczniemy im wierzyć to one się rozkręcają jak lawina i na koniec nas porywają zupełnie bez naszej chęci. Dlatego tak ważne jest, by zatrzymać się i zadać sobie 4 ważne pytania.
- A jakie to to są te ważne pytania? – zapytał Leo
- Pierwsze: Co tak naprawdę się wydarzyło?
Drugie: co ja czuję?
Trzecie: Czego potrzebuje moje serce?
Czwarte: Co teraz chcę zrobić – być może o coś siebie lub kogoś innego poprosić by zadbać o to, o co prosi serduszko?
- Ależ mi teraz dałeś przepis. Prawie jak przepisy w książce kucharskiej mojej mamy! – Leon mówił dalej:
- Co się stało? Zapukałem i nie było Bibi. A w dodatku wczoraj Staś i Laura oraz Maks, Bruno i ich mama powiedzieli mi, że mam bardzo dużo energii i wszędzie jest mnie pełno.
Co czułem? Chyba niepokój, trochę leku i pogubienie.
A czego chciało serduszko? Oj, chciało ciepła, miłości i wspólnej zabawy.
O co mogę siebie lub kogoś poprosić? Mogę dopytać, czy jak Maks, Laura i inni mówią ze mam dużo energii to czy im to przeszkadza, a jak tak, to kiedy i dokładnie co?
O rety! Ale to proste. Teraz z tobą to ja się nie wkręcam w ten kołowrotek, ale wtedy  sam na sam z myślami, to się zupełnie pogubiłem.

Zenon uśmiechnął się do Leo, a już za sekundkę jego uśmiech zrobił się jeszcze większy bo o to z lasu wyszła znajoma mu postać. Wysoka, plamiasta i co ciekawe nie szła normalnie po drodze, tylko podskakiwała i robiła fikołki w powietrzu. Leo popatrzył z niedowierzeniem, a po chwili i on śmiał się od ucha do ucha.