wtorek, 21 maja 2013

Mogę sprawić, że moje dziecko zrobi to, o co proszę...


Jako rodzic (większy, silniejszy, bardziej doświadczony itp.) mogę sprawić, że moje dziecko zrobi pewne rzeczy. Na przykład: posprząta swój pokój kiedy o to proszę, nie będzie w butach wchodziło na fotele w samochodzie, przestanie krzyczeć gdy boli mnie głowa. Do dyspozycji ma dyspozycji mam wiele różnych sposobów i narzędzi: mogę poprosić, wyjaśnić, rozmawiać. Opowiedzieć jakie jest to dla mnie ważne i dlaczego. Gdy to nie działa a mnie jako rodzicowi na tym bardzo zależy mogę sięgnąć po inne metody: lekko podnieść głos, ustawić system nagród a może i kar.
Mam wiele opcji do wyboru w zależności od własnych preferencji, nawyków, a także uwzględniając indywidualność własnego dziecka oraz skuteczność bo w końcu zależy mi na efekcie.
Ale pojawia się w moje głowie i w moim sercu w tym momencie jak to pisze wielkie ale...!

Bo tak naprawdę nim będę szukać narzędzi i sposobów chce zatrzymać się i zastanowić: jeśli moje dziecko zrobi to o co proszę to jaką chce by kierowało się motywacją?
 Jaką chcę by moje dziecko kierowało się intencja, gdy sprząta swój pokój po mojej prośbie?
Jaka ma być jego motywacja, gdy zdejmuje buty z siedzenia?



Odpowiedź na to pytanie zmienia patrzenie na narzędzia rodzica, a efektem jest (w moim poczuciu i dla mnie) zmiana komunikacji rodzic-dziecko.
Dlaczego? Bo ja nie chcę by robiąc to o co proszę, pomagając mi czy robiąc coś dla mnie moje dziecko kierowało się: strachem, lękiem przed karą, oczekiwaniem na nagrodę, wyrachowaniem jak ja to to mama to. Chcę tak budować relację z dzieckiem by patrząc na nia długoterminowo moje dziecko w takich sytuacjach kierowało się miłością, naturalną potrzebą wzbogacania życia innych.
By do tego typu próśb podchodzić po partnersku: ja mogę chcieć zobaczyć porządek w pokoju TERAZ, a mój syn może nie mieć ochoty sprzątać teraz. Ja też czasem nie mam ochoty wstawić prania teraz czy nawet bawić się z nim w tej chwili bo na przykład potrzebuję chwili dla siebie. Chcę opierać nasze relacje na szacunku i wzajemnym respektowaniu swoich potrzeb i działać nie z intencją przymusu, lęku czy wizji zysku – tylko z poziomu serca bo lubię sprawiać moim dzieciom radość i one mi lubią pomagać (choć czasem potrzebujemy cos skończyć czy zrobić to za chwilę)

Dla mnie nie jest to nowy koncept i pracuję nad nim od kilku lat. Gdy proszę moje dzieci o pomoc czasem słyszę tak a czasem nie. I co więcej czasem pamiętam o tym, że kluczowa jest intencja działania ale zdarzają się sytuacje gdzie o tym jeszcze (pomimo wielu ćwiczeńJ) zapominam. I chcę o tym pamiętać! Chcę by słowa, które wypowiadam do dzieci płynęły z miejsca świadomości tego co jest dla mnie tak ważne w relacji rodzic-dziecko a także człowiek-człowiek – z miejsca szacunku i chęci wzbogacania innych życia.

A wpis ten powstał po tym jak rano (po poranku pełnym pośpiechu brrrr…) w końcu udało nam się dotrzeć do samochodu i wsiąść. Dodam, że dzień wcześniej wyszorowałam samochód w środku: odkurzyłam fotele, podłogę i zmyłam wszystkie ślady małych bucików i małych raczek. Tego dnia poranek był dość wilgotny wiec buty dzieci brudne i w piachu. Mój syn ochoczo wgramolił się w butach na fotel. We mnie zagotowało się... I zamiast powiedzieć coś w stylu: Że mam prośbę by nie wchodził w bucikach, że to jest ważne bo wczoraj umyłam samochód i lubię mieć czyste auto. Niepodziewanie stanowczym głosem powiedziałam: Proszę zdejmij buty z siedzenia TERAZ!!! Nie był to krzyk ale bardzo stanowczy i dobitny głos, mimo, że relatywnie cichy….
Trzeba było zobaczyć oczy mojego pięciolatka! Ja zobaczyłam tam niepewność, zaskoczenie i strach. I wręcz fizycznie poczułam jak przez jego ciało przepłynął impuls strachu.
Niby nic wielkiego bo chwilę później jechaliśmy wesoło do przedszkola i dzieci śpiewały mi piosenki po angielsku. Ale ja zobaczyłam to spojrzenie i ten impuls w ciele i wiem, że chcę dalej ćwiczyć by w takich „nieoczekiwanych” momentach reagować cieplej i z innego miejsca.

***

Poczytajcie o przeżyciach jelonka Stasia z Leśnego Zakątka.
Staś dostał na urodziny swoją ulubioną grę planszową „Pirackie podboje” i teraz każdą wolną chwilę w nią gra.

Bardzo ja lubi i nawet jak nikt nie ma czasu z nim grać to gra sobie sam udając, że są też inni gracze. Sam rzuca za wszystkich kostką i porusza pionkami. Świetnie się przy tym bawi. Tak też było tego popołudnia, gdy po powrocie z przedszkola grał w swoim pokoiku w swoją ulubioną grę. W pewnej chwili przyszła mama i poprosiła by poukładał swoje książeczki na półce bo jutro przychodzą do nich w odwiedziny Maks i Bruno z Elizą Borsukową i mamie zależy by ich domek wyglądał porządnie i przyjaźnie. Jelonek z jednej strony chciał by domek wyglądał ładnie na przyjście przyjaciół, chciał spełnić prośbę mamy i jej pomóc, ale nie teraz……. Bo teraz tak świetnie się bawił i właśnie czerwony pionek po długiej gonitwie wyprzedził żółty i robi się naprawdę ciekawie. Trochę niepewnie odpowiedział mamie: Nie teraz za chwilę mamo! Po chwili mama przyszła ponownie i znowu poprosiła by posprzątał książki bo robi się późno i za chwilę trzeba będzie iść spać a jej bardzo zależy by książki były sprzątnięte. Ona w tym czasie kończy ciasto jagodowe z kruszonka na jutrzejszą wizytę gości. Jelonek jednak grał dalej …. Bo przecież gra była taaaaaaaaaaaaka ciekawa.

Po kilku minutach mama przyszła to pokoju i już była całkiem poważnie zdenerwowana i powiedziała: że Staś się bardzo nieładnie zachowuje i jeśli zaraz nie sprzątnie to ona nie będzie mu czytała na dobranoc.

-O rety  - pomyślał Staś. Tylko nie to!!!! Bez czytania nie zasnę. To będzie naprawdę straszne! Przerażony zerwał się ułożył szybko książki. Tak się spieszył, ze wszystko co chwila książka upadała mu na podłogę. Chciał jak najszybciej sprzątnąć i bardzo się starał, ale był tak przerażony i smutny, że wcale mu to nie szło. Nie wiedział co robić usiadł na podłodze wśród porozrzucanych książek i zapłakał.

Na szczęście przyszła mama i przytuliła synka. A potem długo z nim rozmawiała. A w trakcie rozmowy oboje się do siebie dużo przytulali bo wiedzieli, że są dla siebie bardzo, ale to bardzo ważni!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz