środa, 12 sierpnia 2015

Przybysze z innej planety


-No to trzymaj się – powiedział Zenon. -Startujemy!

Bibi uśmiechnęła się, bo bardzo lubiła przygody i dalekie podróże w nieznane. Myśl o nich przyprawia ją o prawdziwą żyrafią skórkę na całym ciele. A przecież podróż w kosmos to podróż w nieznane, prawda? Nie zdążyła nic odpowiedzieć, bo silniki rakiety groźnie warknęły, poczuła szarpniecie a potem drugie i już za chwilę byli w przestworzach.

Na wiosnę zeszłego roku w warsztacie obok chatki w Leśnym Zakątku, Zenon zbudował teleskop: czyli takie urządzenie, dzięki któremu mogli oglądać w dużym przybliżeniu niebo, gwiazdy i planety. Od tamtej chwili Zenon i Bibi tworzyli atlas nieba z rysunkami i wykresami planet i gwiazd. I zapewne jeszcze długo by tylko niebo oglądali, gdyby nie pewna intrygująca ich planeta. Nie wiedzieli, jaką ma nazwę, więc nazwali ja Z13-54. Dziwna nieco ta nazwa, lecz taką wymyślili wspólnie. Z pochodzi od imienia Zenona. 13 wybrali,  bo pierwszy raz zobaczyli tę planetę 13 marca, a 54, bo ze zdziwienia, że odkryli nową planetę, Bibi upiekła aż 54 naleśniki.

Przez wiele tygodni szakal i żyrafa, a także ich przyjaciele z Leśnego Zakątka, obserwowali planetę aż pewnego wieczoru jaszczur Franek powiedział: - Ciekawe, kto tam mieszka. A może oni nas obserwują przez swoje teleskopy? Ciekawe jak wyglądają mieszkańcy, jak mówią, co lubią jeść. Może lubią tak jak my muffiny jagodowe – powiedziała Franek poklepując się łakomie po brzuszku.

Zenon i żyrafa spojrzeli na siebie. -Myślisz o tym samym, co ja? -Spytała Bibi. –Myślę, że tak!- odpowiedział Zenon. I oboje się uśmiechnęli, bo w ich głowach powstawał właśnie obraz wspólnej wyprawy w kosmos na spotkanie z mieszkańcami Z-13-54. Bibi wyobrażała sobie jak będzie z mieszkańcami tej zagadkowej planety rozmawiać o jedzeniu, o ich ulubionych grach i zabawach. I o tym, co lubią robić w wolnym czasie. Ilu jest mieszkańców? Z czego słynie ich planeta? Jest tak wiele rzeczy, które chciałaby wiedzieć Bibi!

Aż pewnie dnia, gdy Bibi siedziała w ogrodzie i notowała na kartce papieru pytania, które chciałąby zadac mieszkańcom planety Z-13-54, przechodzący obok chatki Franek zapytał co robi. Gdy odpowiedziała, że znowu zajmuje się tajemniczą planetą, Franek spontanicznie zapytał:

-Bibi skoro tak bardzo interesuje cię ta planeta oraz jej mieszkańcy, to czemu tam nie polecisz?

Bibi spojrzała na niego zdumiona. –Ja miałabym polecieć?….. Ale jak? Z kim? Czym? To jakiś szalony pomysł?-  Wymamrotała

-Szalony pomysł czy nie szalony, ale jak znam Zenona, kwestia podróży to tylko kwestia czasu. Daj mu czas, a on na pewno wymyśli jak zbudować odpowiedni pojazd i zaplanować podróż. Toż to wielki wynalazca! Sama zresztą o tym wiesz! – powiedział uśmiechając się do żyrafy

-Masz rację. Dla Zenona to byłoby nie lada wyzwanie, ale na pewno sobie z nim poradzi. No dobra polecimy!

Minął rok i  proszę bardzo startują na wyprawę w przestworza! Gdy Zenon usłyszał o pomyśle wyprawy i o tym, że potrzebna jest rakieta z radości podskoczył do góry i krzyknął – Toż to projekt idealny dla mnie. Trudny, niemal niemożliwy, a ile możliwości. Ciekawe, co z tego wyjdzie i od razu pobiegł do swojego garażu, z którego przez wiele tygodni, a nawet nie miesięcy niemal nie wychodził. Bibi regularnie przynosiła mu ciepłe posiłki, pilnowała by spał i chodził na spacery, bo chciała by Zenon nie opadł z sił.

Zenon sterował rakietą a Bibi przeglądała mapy i wykresy, które od wielu miesięcy wspólnie rysowali.

Oboje milczeli. W ich głowach kłębiły się myśli. Zenon zastanawiała się czy rakieta jest bezpieczna i wystarczająco wytrzymała. Dwa poprzednie prototypu, czyli takie próbne rakiety rozleciały się na kawałki. W głowie Bibi natomiast krążyły pytania i wątpliwości: -Czy oni przyjmą nas przyjaźnie? Czy się dogadamy? A co jeśli nie polubią nas? Ciekawe czy będzie smakował im sok z mali, który dla nich wiozę? A może oni też potrafią fikać koziołki jak ja lub kręcić młynki ogonem jak Zenon?  -O rety, rety już bym chciała tam dolecieć jestem taka ciekawa, je aż czuję gilgotanie w różkach. A to dla żyraf z mojej rodziny oznacza tylko jedno największy stopień ciekawości – mruknęła Bibi

-Bibi, wszystkie urządzenia pomiarowe wskazują, że za 20 minut i 3 sekundy Z-13-54 będzie w zasięgu naszego wzroku, a dokładnie za 34 minuty i 34 sekundy na niej wylądujemy.

-To z jednej strony dużo czasu, gdy myślę o czekaniu na spotkanie z mieszkańcami tej planety a jednocześnie czasem 34 minuty to strasznie mało, gdy na przykład świetnie bawią się na pikniku w Leśnym Zakątku. Ach ten czas niby jest taki sam a czasem jakby się wydłużał a czasem jakby skracał. Może następnym czasem wymyślisz Zenonie maszynę do podróży w czasie- powiedziała Bibi

-Może tak, ale wiesz Bibi, zajmę się tym jak już wrócimy do domu. Na razie chcę się skupić na sterowaniu rakiety, bo nie mam w tym wprawy, a wypadki w kosmosie mogą nie zakończyć się dla nas szczęśliwie, więc chce ich się ich unikać. – To powiedziawszy zrobił rakietą gwałtowny unik w lewą stronę by ominąć nadlatujący kawałek meteorytu.

Dalsza droga upłynęła dość spokojnie. Znaczy to tyle, że  Bibi wierciła się i podskakiwała oraz mruczała. Strzygła uszkami w prawo i lewo,  jej ciało było podekscytowane, na pyszczku pojawiły się rumieńce a oczy błyszczały. Baczny obserwator mógłby się zastanawiać, czy aby żyrafa nie dostała żyrafiej gorączki. Trzeba wam wiedzieć, że w trudnych sytuacjach żyrafy dostają czasem niespodziewanej gorączki, której towarzyszą fioletowe plamki na języku. Zenon, który zna dobrze obyczaje żyraf, a także słyszał historię jak to kuzynka Bibi,  Amelia, dostała żyrafiej gorączki czekając na swoje 9 urodziny. Dlatego Zenon powiedział do swojej zniecierpliwionej przyjaciółki:

-Bibi widzę, jak trudno ci wysiedzieć w fotelu i twoje ciało jest bardzo niespokojnie.  Rozpiera cię teraz ciekawość, czy tak?

-Już naprawdę nie mogę wytrzymać. Z ciekawości łaskocze mnie każdy kawałek ciała, jakby całe kolonie mrówek urządzały sobie potańcówkę pod moją skórą. To nieprzyjemne uczucie. Ile jeszcze do celu?

-7 minut i 3 sekundy. Ja też nie mogę się już doczekać. Obawiam się też, byś nie dostała żyrafiej gorączki, bo to mogłoby nam pokrzyżować nasze ekspedycyjne plany. Co możemy zrobić by jakoś ci teraz pomóc?

-O rety! No tak, zapomniałam o gorączce! Nie chcemy teraz żadnej gorączki.- To powiedziawszy wyjęła z torby lusterko by obejrzeć swój język.

Język wyglądał normalnie, wiec odetchnęli z ulgą, a Bibi powiedziała do szakala: -Wiesz co Zenonie, może lepiej będzie jak znajdę sobie jakieś zajęcie na te kilka minut. Może napiszę mowę powitalną, o ile oczywiście mieszkańcy planety Z-13-54 będą rozumieli nasza mowę.- Zenon kiwnął głową, a Bibi zaczęła pisać: „Najdrożsi mieszkańcy Z-13-54. To prawdziwy zaszczyt i spełnienie naszych marzeń by móc was dzisiaj poznać….”

Nie zdążyła jednak zbyt dużo wymyślić, bo właśnie wylądowali. Okazuje się, że Zenon jest świetnym pilotem, a rakieta, która zbudował bez problemów pokonała kosmiczne przestrzenie. Tylko nad ogrzewaniem w kabinie pilotów Zenon musi jeszcze popracować. W czasie całego lotu w kabinie pilotów było tak zimno, że pojawiały się kropelki lodu. Co prawda leśni kosmonauci mieli na sobie odporne na skrajne temperatury (czyli zarówno mróz jak i upały) kosmiczne skafandry to jednak, gdy mówili para wydobywająca się z ich pyszczków zmieniała się w szron i było to nieprzyjemne.

 Wylądowali na polanie. Było południe, słońce na planecie świeciło mocno. Mimo, że Bibi wychowała się w Afryce, gdzie zwykle jest dużo słońca, to jej oczy nie były w stanie wytrzymać oślepiających promieni. Wokoło panowała cisza, nie można było zauważyć ani jednego zwierzęcia. Bibi powoli wychyliła się z rakiety, chciała po cichu i z gracja wydostać się w maszyny, ale jej racica poślizgnęła się i Bibi runęła jak długa robiąc mnóstwo hałasu. Nagle zza krzaków ktoś się wysunął. Ten ktoś miał krótką szyję zakończoną głową, na której znajdowały się duże uszy. Zwierzątko przyglądało się Bibi z szeroko otwartymi oczami, jakby było zaskoczona. Po chwili z rakiety wyskoczył Zenon spiesząc się na pomoc przyjaciółce, wrzeszczał  wniebogłosy:

-Bibi! Oh Bibi! Nic ci nie jest?-Mówił przejętym głosem. Bibi nic nie odpowiedziała, bo była zaciekawiona zwierzątkiem, które nie spuszczało z niej oczy. Teraz również Zenon był uważnie obserwowany.

Zwierzątko było nieco podobne do liska Fenka z Leśnego Zakątka. Miało duże uszy i dość małą głowę. Duże szeroko rozstawione oczy i bardzo długi ogon. Bibi od razu zauważyła, iż mieszkaniec planety jest bardzo zwinny i szybko biegać i przeciskać się przez zarośla i wąskie przejścia. Nieznajome zwierzątko było dość małe, to znaczy zdecydowanie mniejsze niż Bibi i trochę mniejsze niż Zenon. Jego futerko lśniło w słońcu, tak jakby było posypane brokatem. Bibi uśmiechnęła się nieśmiało i rzekła:

-Witaj…jestem Biby….A….ty?-Ten prawie lisek poruszył uszami i nic nie odpowiedział. Po chwili z krzaków wychyliła się gromada podobnych do niego, tylko w różnych kolorach: czerwone, koloru nieba, pastelowo-żółte i różowe, koloru kakao, zielone jak groszek i fioletowe jak bakłażan. Nikt nie miał planek czy pasków, ich sierść była gładka i lśniąca. Wszyscy patrzyli na Bibi i Zenona szeroko otwartymi oczami, z lekko zdziwiona miną. Nigdy wcześniej planety Z-13-54 nikt nie odwiedzał, dlatego zwierzęta były zdziwione i zaskoczone. Słynęły z ogromnej odwagi i ciekawości, dlatego nie przestraszali ich nieznajomi przybysze i ich niecodzienny pojazd. A jednocześnie cała ta sytuacja wydawała się mieszkańcom Z-13-54 zaskakująca.

-Bibi-szepnął Zenon do żyrafy- jak myślisz, o oni chcą zrobić? Powinniśmy uciekać? –Bibi uśmiechnęła się. W brzuszku poczuła spokój i rozluźnienie, co znaczyło tyle, że czuje się bezpiecznie i ma zaufanie.

-Cześć- zaczęła ponownie- Jestem Bibi. Cieszę się ze tu jestem. Przybywamy z daleka, bo bardzo, ale to bardzo chcieliśmy was poznać. A wy, kim jesteście?

Okazało się, że zwierzęta mieszkające na planecie Z-13-54 to zwierzęta pochodzące od lisów. Pierwsze z nich zamieszkały tu tysiące lat temu, gdy udało im się przenieść z planety Xylion na dużej komecie, która wystrzeliła w kosmos po kilku dniach krążenia w około starej planety. Wtedy to, kilka tym niby lisów złapało zębami jej ogona i trzymało ją do czasu, gdy dotarła do planety, na której teraz mieszkają.

Bibi i Zenon z ciekawością oglądają życie na planecie Z-13-54 . Oboje śpią w małych norkach zbudowanych pod ziemią, co dla Bibi nie jest łatwe, bo ma długa szyję i jest bardzo wysoka. Wszystko jest dość niskie. Bibi strąca miseczki ze stołu, obrazki ze ścian czy nie stąd ni z owąd wypycha dziurę w dachu zrobionym z miękkiej trawy, bo Bibi jest duża i potrzebuje dużo miejsca.

W takich sytuacjach w żyrafiej głowie pojawia się wiele krytycznych myśli. Mówi sama do siebie, że jest nieporadna i nie nadaje się na odwiedzanie innych, bo stale tylko coś psuje lub wywraca. Trzeba przyznać, że w takich momentach Bibi czuje się nieswojo. Zenonowi jest łatwiej, bo bardziej przypomina lisa. Niektóre lisy dziwią się na widok Bibi i Zenona, oglądają ich i trącają noskami. Wąchają ich sierść i dotykają ogonów. Dziwią się jak to jest, że Bibi ma taki krótki ogon, a  długą szyję i zadzierają łepki by móc z nią rozmawiać. Natomiast ogon Zenona jest piękny, puszysty i bardziej lisi.

Po dwóch dniach, Bibi rozumie coraz więcej zwyczajów mieszkańców planety Z-13-54. Wie, że nie lubią spacerów i kąpieli, a uwielbiają hałas, głośne śmiechy i łaskotki. Nie za bardzo polubili babeczki z jagodami, natomiast ich ulubiona potrawą jest szpinak z w sosie koperkowy. – Brrrr – myśli Bibi – kto to widziała jeść szpinak w sosie koperkowym?

Jednak serce Bibi ogarnia smutek. Zastanawia się czy ona pasuję to planety i jej mieszkańców. Bywają dni, że od różnokolorowych futerek lisków Bibi kręci się w głowie. –Oj ja chyba tu nie pasuję! – mruczy sama do siebie. -Tu przecież nic nie jest takie jak w domu. Zupełnie jakby świat stanął na głowie.  Bibi tęskni za domem, za swoim znanym ogrodem, ciepłym i dużym łóżkiem, sokiem z malin i przyjaciółmi z Leśnego Zakątka. 

–Tu na Z-13-54 wszystko jest inne. Inne obyczaje, inne potrawy, inni mieszkańcy. Nawet słońce ma różowy kolor w dzień, a gdy zachodzi zielony – pomyślała Bibi biorąc głęboki wdech. - I stale coś mnie tu zaskakuje. Mimo, że się staram to, nie mogę się przyzwyczaić do tylu nowości na raz.

Pyszczek Bibi markotnieje, w jej oczach nie ma blasku przygody, jest smutek i trochę zniecierpliwienia. Bibi marszczy nos, potem czoło zupełnie jakby zaczynała się złościć. –Czemu te liski muszą być takie dziwne? Czy tak trudno jest zjadać na podwieczorek babeczki z jagodami!? –myśli Bibi a jej szyja stopniowo czerwieniej ze złości.

Na planecie Z-13-54 najstarszy lis ma 100 lat i wszyscy mieszkańcy planety uważają, że skoro ma 100 lat i jest stary to jest też mądry. Nazywa się Euzebiusz i dużo czasu spędza przesiadując na dużym kamieniu na skraju polany. Wówczas młodsze lisy przychodzą do niego po radę, czy żeby pożartować lub po prostu porozmawiać o czymś, co w danej chwili jest w ich sercach. Euzebiusz bardzo lubi rozmowy i jednocześnie jest naprawdę bacznym, czyli uważnym i spostrzegawczym obserwatorem. Do tej pory spotkał żyrafę i szakala zaledwie kilka razy i zauważył jakie zainteresowanie Bibi wzbudza wśród innych lisków i jak bywa jej trudno to znosić.

Pewnego dnia zaprosił przyjaciół z Leśnego Zakątka, Bibi i Zenona,  do siebie na wywar ze szpinaku -to kolejny całkiem dziwny według Bibi specjał mieszkańców Z-13-54.  -Czy podoba ci się tutaj?-Zagadnął Euzebiusz do Bibi. Ta zaskoczona pytaniem, tylko wzruszyła ramionami. Euzebiusz mówił dalej:

-Zgaduję, że to nie wygodne i nie łatwe, gdy ciągle ktoś dotyka twojego ogona i mówi, że jest krótki.- Bibi nic nie mówiła, tylko patrzyła mu głęboko w oczy. –Albo, że jedzenie dziwnie smakuje, bo zwykle jadasz inne i nie wiesz, co możesz zrobić, bo nie chcesz urazić tych, którzy cię częstują. Poza tym innego jedzenia nie ma, a liście na szczytach drzew już się skończyły.-Bibi nie wierzyła własnym uszom.  Skąd on to wie?

-Do tego wszystkiego- słowa wypłynęły z pyska Bibi-jestem tak duża, że widać mnie i moje plamki z daleka i czasem już z daleka widzę jak niektóre lisy pokazują mnie sobie łapkami i szepcą coś do ucha.-W oczach miała łzy. -Mam już dość! Naprawdę dość! Tak dość, jak tylko można mieć dość! DOŚĆ WSZYSTKIEGO! – mówiła rozgniewanym głosem.

Euzebiusz patrzył na nią wzorkiem pełnym ciepła i czułości. Widziała jak trudno jest tej młodej żyrafie w nowym miejscu, gdzie wszyscy traktują ja jak atrakcję turystyczną. Siedział, pił szpinakowy wywar i całym swoim sercem wspierał Bibi, choć nic nie mówił.

Bibi wzięła wdech, potem kolejny, a z jej oczu powoli zaczęły kapać wielkie żyrafie łzy. I powiedziała:

- Czuję się strasznie pogubiona, zezłoszczona, a nawet smutna. Moje ciało potrzebuje ciszy, odpoczynku i spokoju. A co naprawdę dziwne, choć mam tak bardzo dość to jednocześnie cieszy mnie, że tu jestem. Uczę się nowych smaków, oglądam rośliny, których nie ma w Leśnym Zakątku, z którego pochodzę. Na przykład te ogromne czerwono-żółte kwiaty, w kształcie dzwonków.  Czy te bulwy, które wystają z ziemi a na nich rosną różowe liście. Wszystko to jest fascynujące!

-To dziwne prawda? Mieć dość, tak naprawdę dość a jednocześnie czuć ogromną radość? – spytała Bibi Euzebiusza. Ten uśmiechnął się i ciepłym głosem odpowiedział: - To jest dla ciebie teraz prawdziwe. Tak doświadczasz tej rzeczywistości. To dokładnie czuje twoje serce. Może to dziwne, może nie ale pytanie czy ty możesz to zaakceptować, że właśnie takie emocje są w twoim sercu?

Bibi całkowicie zaskoczyła odpowiedz lisa. –Czy ja to mogę zaakceptować? –zapytała siebie w myślach. Czy mogę się zgodzić na to, że moje serce tak teraz ma? Hmmm…właściwie… mogę się na to zgodzić. A gdy tylko to sama do siebie powiedziała na jej pyszczku pojawił się pierwszy promyk żyrafiego uśmiechu. Bibi powiedziała:

-Wiesz Euzebiuszu, ja bardzo potrzebuję wsparcia i zrozumienia. Chciałabym żeby mieszkańcy Z-13-54 byli tak zainteresowani mną jak ja nimi! Jestem tu już kilka tygodni, a wciąż czuję się jak zjawisko, jak coś dziwnego, atrakcja turystyczna.

-Czy ty myślisz Bibi, że oni nie są zainteresowani?-Bibi milczała, w jej głowie na przemian pojawiały się myśli, że nie interesuje ich co Bibi myśli czy czuje. Skupiają się jedynie na tym jak wygląda i jak różni się od innych. Bibi marzy o tym by pytali o jej zwyczaje i upodobania. To brak szacunku łapać kogoś za ogon bez pytania albo mówić mu, że jego ogon jest krótki. –Myślała żyrafa. Bibi była zła i rozczarowana: -Wszystko nie tak! -Mruknęła. Euzebiusz kiwał w ciszy głową jakby rozumiał, co Biby czuje i myśli. Słyszał w jej głosie i słowach rozczarowanie, potrzebę kontaktu, spokoju, zrozumienia i akceptacji. Chciała przynależeć, czyli być lubiana w grupie za to, jaka jest. Teraz traktują ją jak atrakcję turystyczną albo intruza. Bibi wzięła głęboki oddech i spojrzała na lisa z zaciekawieniem.

-A jak myślisz Bibi, jak to jest dla mieszkańców mojej planety, że tu jesteś? Nie spodziewaliśmy się was, ciebie i Zenona, nikt wcześniej nas nie odwiedzał.-Bibi zamyśliła się. „Nikt wcześniej nie odwiedzał ich planety. Mogą być zaskoczeni i zaniepokojeni. Może czują lęk, bo nie wiedzą, jakie mamy intencje, może obawiają się, że w tym jak wyglądamy, jak się poruszamy i co lubimy, kryje się niebezpieczeństwo, że będziemy chcieli zmieniać ich świat i ich życie, że pozmieniamy to jak mieszkają, albo będziemy chcieli karmić ich tym, czego nie lubią.”

-Myślę, że są ciebie ciekawi i chcą z tobą rozmawiać: -mówił Euzebiusz- a jednocześnie są zaniepokojeni tym, że tu przybyliście z tak daleka i nagle. Nie rozumieją waszych zwyczajów, długich rozmów czy ochoty na sok malinowy i muffiny jagodowe. Być może czują strach, mają przekonania dotyczące obcych, że są niebezpieczni i niepożądani. Czasem mamy przekonania o innych i nie zdajemy sobie z nich sprawy. A z drugiej strony, już trochę was poznali, mówimy w tym samym języku. Wiem, że chcesz czuć się swobodniej, ale może inni potrzebują czasu.-Ciało Bibi rozluźniło się odrobinę, poczuła, że wraz ze zrozumieniem przeszła swoboda i serce jej się otworzyło. Dzięki Euzebiuszowi usłyszała i nazwała swoje ważne uczucia i potrzeby. Udało jej się też stanąć w butach mieszkańców planety i zgadnąć, co jest żywe u nich, z czego zupełnie nie zdawała sobie sprawy.

Kolejne dni były równie słoneczne jak dotąd, Bibi była rozpromieniona i ciekawa wszystkiego, co ją otaczało. Od teraz, gdy lisy dziwiły się na widok jej ogona czy długiej szyi, opowiadała im o tym, że lubi liście, które rosną na szczytach drzew i dzięki swojej szyi może je zjadać. Pokazała mieszkańcom planety Z-13-54 swój szalik i wyjaśniła, dlaczego gdy jest zimno bardzo go potrzebuje i chętnie nosi. I gdy pewnego dnia Zenon przypomniał jej, że czas wracać do domu, bo już na pewno dzieci z Leśnego przedszkola czekają na opowieści z wyprawy, Bibi poczuła ukłucie smutki i tęsknoty w sercu. Polubiła życie na Z-13-54 i jej mieszkańców. I gdy rakieta startowałaby powrócić na ziemię Bibi mocno machała racicą przez okno rakiety na pożegnanie i wołała:

-ŻEGNAJCIE! ŻEGNAJCIE! NIE ZAPOMNĘ O WAS! DO WIDZENIA!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz