Bonifacy
ponad wszystko kocha latać, ale można go też spotkać stojącego godzinami na
jednej ze swoich czerwonych nóg wśród mokradeł, na polanie w środku lasu lub na
polu, w pobliżu rzeki. Stoi tak i stoi, a inne zwierzęta zupełnie nie
rozumieją, po co. Każde zwierzę ma swoje zwyczaje, a stanie na jednej nodze to właśnie
zwyczaj Bonifacego.
-
Czy on medytuje? – Zastanawia się leżąca na kamieniu nieopodal stojącego
właśnie na jednej nodze Bonifacego salamandra plamista Olga
-
A może stanie na jednej nodze go
uspokaja? – Dodała sarna Julia
-
Ha! A może Bonifacy udaje posąg? – Powiedział wesoło zając Kazik strzygąc
energicznie uszami.
Bonifacy
bardzo lubi bawić się z przyjaciółmi: zającem Kazikiem, sarną Julią, dzikiem
Wojtkiem i salamandrą Olgą. Wspólnie
organizują pikniki na polanie w lesie i podchody w dolinie, za górką.
Przyjaciele Bonifacego nie wiedzą, o co chodzi z
bocianim staniem na jednej nodze, lecz wcale im to nie przeszkadza. Rozumieją,
że każdy z nich jest inny. Z jednej strony jest to bardzo ciekawe, a z drugiej
bywa zaskakujące. Na przykład salamandra Olga ma swoje salamadrowe zwyczaje,
inne niż bocian czy zając. Salamandra najchętniej wyleguje się na kamieniu w
najbardziej nasłonecznionej części polany. W słońcu jej plamy mienią się
pięknymi kolorami, a ona przeciąga się leniwie i nasłuchuje odgłosów lasu.
Salamandry mają w zwyczaju nasłuchiwanie. Po pierwsze dlatego, że las szumi
pięknie, a po drugie salamandry są bardzo ciekawskie i lubią wiedzieć, co się w
lesie dzieje.
A dzisiaj dzieje się bardzo dużo, bo dzik Wojtek, jak
to dzik, ryje godzinami w ziemi w poszukiwaniu skarbów. Tak! Skarbów! Co jest
skarbem dla dzika? Szyszki, kamienie, żołędzie i kasztany. Czasem zdarza się,
że dzik znajdzie wielki rarytas: trufle. Salamandra wykrzywia wtedy nos, bo
trufle jej zdaniem śmierdzą. Jednak Wojtek, gdy znajdzie jedną, skacze z
radości, a potem zjada ją z apetytem.
W czasie swych długich lotów, wysoko nad światem,
Bonifacy bardzo wiele widzi. Obserwuje jak zmienia się miasto, jak powstają
nowe budynki, pojawiają się nowe autobusy i samochody a mieszkańcy coraz
szybciej chodzą, rozmawiają ze sobą machając energicznie rękami lub tylko
mijają się na ulicy uchylając kapelusza na przywitanie. Widzi też zmieniającą
się przyrodę wokół Tuchowa. Z niepokojem obserwuje jak z roku na rok zmniejsza
się ilość lasów, zdarza się, że znikają bezcenne gatunki roślin, a zwierzęta
odchodzą, by gdzie indziej szukać bezpiecznego schronienia. Bywa, że Bonifacy nie ma ochoty latać nad rzekę, bo nie ma tam czym oddychać.
Dawniej powietrze w tych okolicach było bardzo czyste, a teraz gęste chmury
dymu z pobliskich kominów spowijają często miasto i jego okolice.
Ostatnio Bonifacy zauważył coś jeszcze: woda w rzece
Białej z przejrzystej zmieniła się w szarą i brudną.
-
O nie! Tu dzieje się coś naprawdę niedobrego! – Mruknął wyraźnie poruszony
Bonifacy. Miał mocno zaciśnięty dziób, napiętą szyję i nastroszone piórka na
całym ciele, a jego oczy nabrały smutnego wyrazu.
-
Muszę jak najszybciej porozmawiać z Bibi. Może ona coś doradzi! Inne zwierzęta
nic nie wiedzą, trzeba zawiadomić WSZYSTKICH. Potrzebujemy połączyć siły, żeby
zadbać o naszą przyrodę, o nasz dom! – powiedział sam do siebie, wziął głęboki
wdech, rozpostarł skrzydła i ruszył w drogę.
Bibi, jest żyrafą, która kilka lat temu wraz z kilkoma
przyjaciółmi: szakalem Zenonem, jaszczurem Frankiem, jelonkiem Stasiem i
wiewiórkami Laurą i Rozalią zamieszkała w tuchowskich lasach.
Zwierzęta lubią spędzać czas razem: na zabawie, rozmowie czy
wspólnej pracy. Wiedzą, że mogą na sobie polegać i chętnie sobie pomagają.
Nieraz zdarzają się trudne sytuacje i do tej pory zwierzęta zawsze potrafiły je
rozwiązać przez rozmowę, gdzie potrzeby mieszkańców lasu, łąk i rzek były brane
po uwagę. Czy to jest możliwe? „Wystarczy trochę cierpliwości, szczypta humoru,
otwarte serce, i wszystko posypać zaufaniem i tak powstaje DIALOG” –
powiedziała kiedyś Bonifacemu sowa Ewelina. Bonifacemu bardzo się spodobał ten
przepis na dialog i często go używał.
- Bibi! Bibi! Coś złego dzieje się nad rzeką -
krzyczał z góry Bonifacy zbliżając się do jej chatki.
Bonifacy
tak szybko klekotał dziobem, by opowiedzieć Bibi o tym, co zauważył, że trudno
było zrozumieć, co mówi. Bibi widziała jak bardzo Bonifacy jest poruszony, więc
nie przerywała mu, jedynie mocniej nastawiła uszu i z uwagą wsłuchiwała się w
klekot bociana.
Gdy Bonifacy skończył, Bibi powiedziała: - Tak
Bonifacy, masz rację to naprawdę poważna sprawa. Tu ważny jest czas. Poinformuj
salamandrę Olgę, dzika Wojtka i sarnę Julię, a ja zawołam szakla Zenona i za
chwile spotkajmy się przy Złamanym Buku (miejscu, gdzie zwierzęta najczęściej się
spotykają na wspólne zebrania) i wspólnie wyruszymy nad rzekę, by na własne
oczy stwierdzić, co się dzieje.
- A fuj! - Skrzywiła się Olga pochylając się nad rzeką
- ta woda śmierdzi gorzej niż trufle Wojtka. - Wojtek na jej słowa zrobił
oburzoną minę, ale nie był w stanie nic powiedzieć, bo woda w rzece naprawdę
śmierdziała i Wojtek musiał sobie zatkać nos racicą. Bonifacy stanął swoimi
długimi nogami w miejscu, gdzie rzeka był spokojna jakby zatrzymywała się na
chwilę. Stał tak moment, a gdy wyjął jedną nogę zauważył, że pokryta jest
czarną, ciężka mazią, której nie można strzepnąć. Machał nogą i machał, ale bez
skutku. Maź nadal oklejała bocianią
nogę.
-
Ojej, Bonifacy! Jak ty wyglądasz? - Odezwała się sarna Julia, która zwykle
miała futerko dokładnie wyczyszczone i wygładzone, by ani jeden kłaczek nie odstawał.
Lubiła ładnie wyglądać i widok umorusanych nóg Bonifacego nie podobał się jej.
Zmartwiła się, bo skoro Bonifacy tak się pobrudził w rzece, to ona nie będzie
mogła już przychodzić się kąpać, bo niechybnie czeka ją to samo. A poza tym,
już nie będzie mogła pić wody z rzeki, bo kto chciałby pić coś tak cuchnącego?
-
Co to jest? Co się stało z naszą rzeką? To jakaś prawdziwa tragedia!
–Powiedziała na głos Julia.
-
Rzeka jest brudna! Zwykle pływają w niej kawałki gałęzi i liście, a teraz na
powierzchni unoszą się cuchnące plamy - mówiła Olga.
-
Tak, rzeka jest zanieczyszczona, to znaczy znajdują się w niej różne odpady i
substancje trujące zarówno dla nas jak i całego otoczenia. To naprawdę poważna
sprawa - odezwała się smutnym głosem milcząca dotąd Bibi. W swoim sercu czuła
lęk i smutek, które przeplatały się ze złością. Bibi złościła się, bo rzeka jest ważna dla zwierząt z
całego lasu – tam gdzie jest woda, możliwe jest życie. Zwierzęta przychodzą pić
i zażywać kąpieli szczególnie, gdy latem dni są tak upalne, że nie da się
wytrzymać bez schłodzenia się w wodzie.
W rzece żyje rodzina bobrów, która właśnie niedawno powiększyła się o
cztery małe bobry. Im dłużej o tym wszystkim myślała, tym bardziej jej pyszczek
robił się czerwony, z uszu zaczęła dobywać się para.
Zenon
zerkał uważnie na Bibi, bardzo dobrze znał swoją przyjaciółkę. Doskonale
wiedział, że skoro z uszu żyrafy bucha para, to znaczy, że jest bardzo a nawet
bardzo zła. Nagle na brzegu rzeki coś
się poruszyło. Na początku Zenon nie był pewien, ale wydawało mu się ze widzi
węgorza. Tak! To coś, co poruszało się falującym ruchem na brzegu rzeki to był
węgorz.
-
Witajcie! - Odezwała się ryba ku zaskoczeniu wszystkich. - Jestem węgorz
Tadeusz.
-
Witaj Tadeuszu-powitały go nieco zaskoczone zwierzęta.
-
Co tu się dzieje? – Zapytał Wojtek.
-
Rzeka jest zanieczyszczona. Ludzie wyrzucają do niej śmieci i wylewają
śmierdzące płyny. Nie da się wytrzymać. Trudno znaleźć jedzenie, bo umierają
rośliny, które rosną na dnie rzeki.
Zaniepokojone
zwierzęta słuchały przestraszone i zatroskane. Zamarły w bezruchu, a wokoło
zapanowała głucha cisza. Tylko czasem burczał brzuch dzika Wojtka, bo przez wyprawę
nie zdążył zjeść obiadu i był naprawdę bardzo głody. Ale kto by teraz zawracał
sobie głowę obiadem. Obawiał się, że, jeśli teraz wspomni o jedzeniu, zwierzęta
skarcą go za zajmowanie się mało ważnymi sprawami. Ale czy głodny brzuch to
mało ważna sprawy? Jak Wojtek ma się skupić na tym, co mówią inni, kiedy boli go
głowa z głodu i zaczyna brakować mu sił? Zacisnął zęby i postanowił, że
wytrzyma jeszcze trochę. Wszystkie zwierzęta zastanawiały się co będzie z ich
lasem. Jak zwierzęta przeżyją bez wody? Co z rybami w rzece i tymi zwierzętami,
które w niej żyją?
Ciszę
przerwał szakal Zenon: - Słuchajcie kochani, mamy poważny kłopot! To nie
jest zabawa w podchody czy w detektywów. Tu chodzi o nasze życie, nasz las i rzekę. Zapach i wygląd wody to sygnały, że czas
zacząć działać. Nim jednak ustalimy, co zrobić proponuję zebrać fakty, czyli
wnikliwie i szybko obejrzeć całą okolicę: z powietrza, z ziemi i z wody. Poza
tym, należy przeszukać lasy i łąki by zobaczyć, co tak naprawdę się tam
dzieje. Ruszajmy w teren i szukajmy wszystkiego,
co wygląda niepokojąco – to mogą być ważne wskazówki, by odkryć tajemnicę
naszej rzeki Białej. Co Wy na to? Czy wszyscy się zgadzają? A może jest ktoś,
kto ma inny pomysł?
-
Ja….Ja się zgadzam - odezwał się cicho Wojtek - Ale…. ale głodny jestem! -Zapadła
cisza i oczy wszystkich zwróciły się w stronę dzika. Ten oblał się rumieńcem
myśląc, że to nie jest dobry moment na myślenie o jedzeniu. Jednak brzuch bolał
go już bardzo i czuł, że nie miał wyjścia, musiał coś zjeść. Wojtek zawstydził
się i miał ochotę się schować. Inne zwierzęta były zaskoczone słowami Wojtka,
bo zajęci losem lasu i rzeki zapomnieli o tak ważnej sprawie jak jedzenie.
Wojtek im o tym przypomniał. Każdy z nich poczuł zupełnie to samo co on, czyli
głód lecz z powodu zaskoczenia nikt się nie odezwał.
-
Ja właściwie też chcę coś zjeść - zasyczała
Olga.
-
I my też! - Odpowiedzieli inni.
-
Kochani - przejął pałeczkę Zenon - w takim razie mamy pół godziny przerwy, by
każdy mógł znaleźć sobie jedzenie, które da mu siłę i energię do dalszej pracy.
Co wy na to?
Zwierzęta
jednogłośnie się zgodziły. Sarna Julia czuła wdzięczność do Wojtka, bo sama
czuła głód, a jednocześnie nie miała odwagi powiedzieć o tym głośno. Gdyby nie
Wojtek, nie byłoby przerwy na jedzenie i z pustym żołądkiem wyruszyłaby do
pracy. Już dawno nie udało im się tak
szybko i tak zgodnie podjąć wspólnej decyzji. Teraz jednak sprawa była naprawdę
poważna. Po przerwie wszyscy, syci i szczęśliwi, gotowi byli do kolejnych
wyzwań. A Zenon dodał: - Ja i żyrafa Bibi będziemy spisywać wszystkie dostarczone
przez was fakty. Gdy będziemy mieli komplet informacji, spotkamy się i wspólnie
ustalimy, co dalej. Dobrze?
Przyjaciele
pokiwali głowami. Na ich twarzach widać było skupienie i strach. A Bonifacy
dodał: - To proponuję, żebyśmy spotkali się u Bibi jutro rano, a do tego czasu
tropimy wszystko, co może nam pomóc zrozumieć, co się stało z wodą i
powietrzem.
–
Dobry pomysł – powiedziała Bibi. Widzimy się jutro o dziesiątej u mnie. Proszę,
uważajcie na siebie.
–
To ja się odmeldowuję! - Zakrzyknął Bonifacy - I energicznie wzniósł się w
niebo. Każdy wyruszył w swoją stronę. W sercach czuli chęć do działania i
strach, bo martwili się o środowisko. Łatwo jest wyrzucać śmieci do rzeki czy
do lasu. Trudno je potem posprzątać, a jak wiadomo śmieci nie znikają jak za
dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Potrzeba bardzo wielu lat, by śmieci
uległy rozłożeniu, czyli biodegradacji. Innymi słowy, żeby same zniknęły z
powierzchni ziemi.
Ludzie
korzystają z uroków lasu czy rzeki, zbierają grzyby i jagody, które potem
zjadają, a w zamian zostawiają po sobie śmieci i brud. Czy jagody z
zaśmieconego lasu mogą dobrze smakować? A co ze zwierzętami, które żyją w
lesie? Nikt nie chce żyć wśród śmieci i odpadów. Śmieci nie da się też zjeść
czy wykorzystać do budowy legowiska czy gniazda. Te właśnie myśli powodowały
strach i zatroskanie w sercach zwierząt.
Następnego
dni o dziesiątej, zwierzęta zebrały się w chatce Bibi. Bibi była żyrafą a jak
wiadomo żyrafy to duże zwierzęta, wiec jej chatka jest duża i wysoka
jednocześnie. Zdarzało się, że Bibi z radości fikała koziołki, a żyrafa
fikająca koziołki potrzebuje naprawdę dużo, dużo miejsca. Tym samym wszystkie
zwierzęta zdołały zmieścić się w chatce Bibi bez najmniejszego problemu. W
środku panował wielki harmider, bo każdy miał wiele ciekawych i ważnych
informacji do przekazania. Zenon i Wojtek znaleźli sterty starych opon na
skraju lasu przy polanie. Salamandra Olga i węgorz Tadeusz wypytali ryby w rzece
i dowiedzieli się o tym, że przy porcie w Tuchowie, z betonowej ściany wystaje
rura, z której co jakiś czasy wypływa cuchnąca, żółta ciecz, po której woda
robi się brudna i nie można w niej pływać. Bocian Bonifacy znalazł dwa nowe
kominy na północ od Tuchowa, z których wydostaje się śmierdzący dym. Powietrze
w tamtej okolicy brzydko pachnie, a ptaki omijają tę część nieba, by nie
wlatywać w gęsty dym. Za każdym razem, gdy to się zdarzy, ptasie skrzydła
pokrywa warstwa ciężkiego i lepkiego osadu, który jest trudny do wyczyszczenia.
Każde
zwierzę chciało przekazać swoje informacje, nie słuchali siebie nawzajem i
przekrzykiwali się. Widząc to, Bibi odezwała się lekko podniesionym głosem:
-
Moi drodzy! Proszę o CISZĘ! CISZA!
Zwierzęta
zamilkły.
-
Dziękuję. Słyszę, że każdy z was znalazł dowody na niszczenie naszego
środowiska. Bardzo doceniam wasze starania i cieszę się, że działamy wspólnie.
Zastanówcie się proszę, co jest dla Was ważne, gdy myślicie o ekologii, czyli ochronie
przyrody? – Poprosiła Bibi.
Okazało
się, że niemal każdy chce czegoś innego. Ot choćby bobry chcą pływać, ptaki
śpiewać, dzik kopać i ryć a salamandra leżeć na kamieniu. Wtedy Bibi zachęciła
zwierzęta, by skupiły się na swoich potrzebach i odpowiedziały sobie na
pytanie: CO TAK NAPRAWDĘ JEST DLA MNIE WAŻNE, GDY.... I tu każde zwierzątko
wstawiało to, co mówiło wcześniej. Dzik odpowiadały sobie na pytanie:, „Co tak
naprawdę jest dla mnie ważne, gdy chcę ryć i kopać?” Bobry odpowiadały na
pytanie: „Co tak naprawdę jest dla nich ważne, gdy chcę pływać?” I tak dalej.
I
ku wielkiemu zdziwieniu zebranych okazało się, że potrzeby zwierząt były
podobne. Zapadła cisza. Jak to możliwe? Przecież każdy chciał czegoś innego, a
na kartkach pojawiły się te same słowa: SPOKÓJ, PORZĄDEK, HARMONIA, ZABAWA,
WYGODA, PRZYGODA, SWOBODA ….
Bibi
uśmiechnęła się. Wcale nie była zaskoczona. Doskonale wiedziała, że w głębi
serca wszyscy chcemy tego samego i niemożliwe są konflikty na poziomie potrzeb.
Ucieszyła się również, że zwierzęta zrozumiały, że chcą tego samego, tylko każdy
na różne sposoby, bo każdy z nich jest inny. Bonifacy i inni uświadomili sobie
też, że ważne jest, by wspólnie dbać o środowisko. Zrobili więc leśny plan
ochrony lasu, łąk, wody i powietrza. Były tam: cotygodniowe sortowanie śmieci,
budowa oczyszczalni ścieków, budowa tamy z gałęzi na rzece, która będzie
zatrzymywała śmieci, a te będzie łatwiej wyławiać, pomoc dla dzięcioła w dbaniu
o chore drzewa. Dyskusja na temat planu toczyła się do późnego wieczora, bo
temat był ważny. To od stanu wody, powietrza i roślinności zależy ich
przyszłość w lasach Tuchowa.
Tego
wieczoru, Olga pobiegła na brzeg rzeki, by przekazać węgorzowi Tadeuszowi, co
zwierzęta uradziły. Węgorz słysząc jej słowa wzruszył się. Był on ostatnim węgorzem w rzece i bardzo
tęsknił za swoja rodziną i innymi węgorzami. Teraz jednak poczuł w sercu radość i bliskość. Uświadomił sobie, że ma teraz przyjaciół
z Tuchowa i dzięki nim czuje, że żyje w ważnej dla niego wspólnocie i że razem
dbają o środowisko.
Pytania do rozmowy z dziećmi:
- Jak sądzisz, dlaczego ochrona środowiska jest taka ważna?
- Co według Ciebie pomogło zwierzętom sprawnie działać i rozwiązać tą trudną sytuację?
- A jak Ty i Twoi bliscy dbacie o środowisko?
- Jakie zwyczaje miał Bonifacy, a jakie Olga? A jakie są twoje zwyczaje? A Twoi koledzy czy członkowie rodziny – pobaw się w detektywa zwyczajów i spisz lub narysuj na kartce, co każda z tych osób lubi robić innego od pozostałych?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz