Nad rzeką, na polanie, pani Wiktoria Bóbr właśnie zabierała
się do prania.
Był ciepły, pogodny dzień. Promienie słońca migotały wesoło na tafli wody, zachęcając do zabawy.
Siostry Basia i Zuzia Bóbr wstały tego dnia w wyśmienitych
humorach. Energicznie przeciągnęły się, by rozprostować futerko od czubka głowy
po sam ogon.
Wyjrzały przez okno i zobaczyły pochyloną nad balią mamę.
- Basia, może my też dzisiaj pobawimy się nad rzeką? – zapytała
wesoło Zuzia.
- Świetny pomysł, Zuzka, tylko najpierw zjedzmy śniadanie,
bo tak mi w brzuchu burczy, że nie wytrzymam – odparła Basia.
Już po chwili małe bobry pałaszowały w przytulnej kuchni wyśmienite śniadanie
przygotowane przez mamę.. Na stole stały już bowiem przygotowane miseczki
wypełnione po brzegi gałązkami osiki, wierzby i brzozy. Same bobrowe przysmaki.
Bo trzeba Wam wiedzieć, że bobry uwielbiają obgryzać gałązki. Bobry nie jedzą
samego drewna, lecz korę i łyko czyli warstwę między korą a drewnem.
- Ale
się moje serduszko raduje, gdy rano na stole widzę takie smakołyki przygotowane
specjalnie dla nas - mrugnęła Zuzia.
- No tak, mama ciągle nam sprawia jakieś przyjemności. Może
i my dla niej coś wymyślimy? Co o tym sądzisz? - Fajny pomysł - rzekła Basia – Tylko
co by to miało być? Coś, co naprawdę sprawi jej radość? Hmmmmm, co by to mogło
być? – zastanawiała się.
- Ha już wiem! Może zamiast bawić się nad rzeką wyplewimy za
mamę ogródek? Pamiętasz, ostatnio mówiła, że bolą ją plecy i pielenie bardzo ją
zmęczyło. Co ty na to?- zapytała Zuzia.
- Może być .– odparła bez przekonania Basia -Tylko skąd
będziemy wiedziały jak to się dokładnie robi? – dopytywała Zuzia.
- Oj tam, oj tam!. Damy radę. A bo to raz byłyśmy w ogródku
jak mama pieliła. To zupełnie proste zajęcie. A my jesteśmy niższe – czyli
bliżej ziemi, więc nam to pójdzie raz dwa– dziarsko odparła Basia.
- No dobra! To do dzieła! – powiedziała Zuzia, po czym
obydwie energicznie zabrały się za śniadanie.
Potem umyły miseczki i posprzątały resztki jedzenia. Mama
zwykle prosi, by po posiłkach sprzątnęły talerze i jedzonko, a one coraz
częściej o tym pamiętają. Radują się wtedy, że są samodzielne i można na nich polegać.
- Zuzia, a gdzie mama trzyma grabki do pielenia i rękawice ogrodowe?
– zapytała Basia
- Nie mam pojęcia – odparła siostra – Ale może w szopie? Chodź,
poszukamy.
W szopie było bardzo ciemno, ale jak już zdecydowały się
zrobić mamie niespodziankę to ciemność nie mogła ich powstrzymać. Buszowały,
przesuwając różne przedmioty, a co jakiś czas słychać było, że coś upada na
ziemię, a nawet jakby się tłukło. W końcu po kilku minutach wyłoniły się z
szopy z triumfalnymi minami, bo oto miały w łapkach rękawice i grabie.
- No udało się – powiedziała dumnie Basia.
- Niby tak, tylko czy aby nie narobiłyśmy bałaganu przy
okazji szukania? - zapytała nieco zaniepokojona Zuzia.
- Bałaganu? – zapytała Basia – my przecież szukałyśmy narzędzi
do plewienia, a zresztą tam i tak był już nieporządek Zuzia bez przekonania
pokiwała głową, po czym ruszyły do ogrodu.
Zuzia i Basia bardzo chciały sprawić mamie przyjemność.
Podobał im się też pomysł niespodzianki. Pomyślały, że mama nawet nie
podejrzewa, że one wcale już nie śpią, tylko plewią grządki. Uśmiechnęły się do
siebie i przybiły wesoło piątkę łapkami.
- Świetny pomysł z tą niespodzianką dla mamy!- powiedziała
Zuzia.
Małe bobry z entuzjazmem zabrały się do pracy: wyrywały
niepotrzebne roślinki (przynajmniej tak im się wydawało), obcinały gałązki,
grabiły ziemię.
Gdy skończyły, były bardzo zmęczone. Futerka miały pooklejane
ziemią, łapki i pazury były strasznie brudne, nawet pomimo rękawic. Bolały je nogi
i plecy.
- Faktycznie, ta praca w ogródku, może nawet najsilniejszego
bobra zmęczyć – westchnęła Basia. Jednak na myśl o tym, jak się mama ucieszy, szybko otrząsnęła futerko i
wyprostowała się.
- Zuziu, chodź, umyjemy się i potem zawołamy mamę –
zaproponowała Basia
W tym samym momencie z szopy dobiegł przeraźliwy hałas.
Jakby na kogoś zwaliło się mnóstwo różnych rzeczy. Słychać było jęki i głośny
krzyk: - Wiktoria, pomocy!!!
To był bobrowy tata, Mieczysław, na którego mama i
przyjaciele wołali „Mietku”.
Mama przybiegła ile sił w nogach. Zerknęła na umorusane
ziemią córeczki, ominęła je i popędziła do szopy.
- Mietku, co ty tutaj robisz? -zapytała widząc tatę
przysypanego stertą grabi, mioteł, wiader i gałęzi zgromadzonych na zimę.
- Co ja tutaj robię? Tutaj przeszedł jakiś wicher, a może i
tornado i gdy tylko otworzyłem drzwi zawartość szopy na mnie runęła.
Mama pomogła tacie wydostać się z potrzasku. Marnie wyglądał:
miał wielkiego guza na głowie, skaleczoną łapkę i dużo siniaków. Tata usiadł na
ławce, a obok niego usiadła i mama, z apteczką, żeby opatrzyć mu rany. Gdy
jednak oboje spojrzeli na ogród – aż jęknęli.
- O nie! Nasz ogród!
- To chyba jednak było tornado!
Zniknęły zioła: bazylia, oregano, rozmaryn, mięta, melisa
i rukola. Krzewy, pani Wiktorii straciły
połowę gałązek, a kwiatki, które przed tygodniem posadziła, zostały zagrabione
i zrównane z ziemią.
Ogród wyglądał jak pobojowisko.
- Co się tutaj stało? –zapytał tata
- Nie mam pojęcia, cały ranek byłam nad rzeką i prałam – powiedziała
mama.
- Dziewczynki, czy wy coś o tym wiecie? - zapytali rodzice.
Basia i Zuzia już od kilku chwil stały skulone w kącie koło
szopy. Łapki im się trzęsły, głowy miały pochylone, a z nosków kapały na ziemię
łzy.
Gdy rodzice zapytali je, co się stało, obie nie wytrzymały i
wybuchły głośnym płaczem.
To zupełnie zaskoczyło rodziców. Ze zdziwienia otworzyli
oczy, po czym podeszli do dziewczynek i przykucnęli przy nich. Pan Mietek kucał
powoli, bo bolały go plecy i łapki.
Tata wziął na kolana Zuzię, a mama - Basię. Mocno je
przytulili.
- Dziewczynki, coś mi się widzi, że tu zdarzyło się coś
naprawdę ważnego. Chcemy z tatą o tym z wami porozmawiać. – powiedziała mama
głaszcząc córki po główkach.
- Powiedzcie nam proszę, co się stało.. Najpierw szopa,
potem ogród a teraz wy płaczące… – powiedział tata.
Na to Zuzia i Basia zaczęły płakać jeszcze głośniej.
Siedzieli tak chwilę, po czym Zuzia zaczęła mówić chlipiąc i
pociągając nosem: - To przez śniadanko, przez te pyszne gałązki, co nam mama
zrobiła.
Rodzice jeszcze bardziej się zadziwili . - No nie! Już
zupełnie nic nie rozumiem! – pomyślał tata bóbr. – Zuziu, opowiedz, proszę o
wszystkim po kolei, bo jakoś mi się w głowie wszystko plącze.
Zuzia z Basią opowiedziały
o tym, jak się ucieszyły z pysznego śniadanka, o tym, jak chciały sprawić mamie
niespodziankę i przyjemność, o tym jak pomimo ciemności udało im się
szczęśliwie znaleźć rękawice i grabie, i o tym jak potem dzielnie i bez
wytchnienia pieliły ogród.
Rodzice po wysłuchaniu całej historii mieli ochotę wybuchnąć
śmiechem. Powstrzymali się jednak, nie chcąc zawstydzać córek. Nadal byli też
trochę źli za bałagan w szopie i katastrofę w ogrodzie.
Tata Bóbr podrapał się po głowie – To Ci dopiero historia. Kto by pomyślał? A
wszystko przez pyszne gałązki na śniadanko – powiedział pan Mietek i puścił do
mamy oko.
- Jesteście na nas źli? – zapytała Zuzia
Pani Wiktoria wzięła głęboki wdech, potem drugi i
powiedziała: - Gdy usłyszałam jak bardzo ucieszyło was moje śniadanie i jak
chciałyście mi zrobić przyjemność,
wzruszyłam się.
Uwielbiam niespodzianki, a i pomoc domowników jest dla mnie
ważna. Chcę, byśmy wspólnie dbali o dom, ogród i nasze rzeczy. Smutno mi, gdy
wizę guza taty, a także, gdy patrzę na zniszczenia w ogrodzie. Rozumiem jednak,
że bardzo się starałyście i
napracowałyście naprawdę ciężko. Dziewczynki kiwały głowami, a tata dodał: - Mi
też jest trochę smutno i jestem obolały, ale, tak jak mama powiedziała,
ucieszyło mnie, ze chciałyście nam pomóc w ogrodzie i zrobić
niespodziankę mamie. I tylko tak się zastanawiam, jak moglibyśmy w przyszłości
uniknąć takich nieporozumień? Nie unikając jednak niespodzianek i przyjemności?
-zapytał uśmiechając się tata
- Ja wiem! - powiedziała Zuzia – nim zrobimy coś, czego
nigdy same nie robiłyśmy, spytamy, choćby w tajemnicy, drugiego rodzica, co o
tym sądzi.
- Świetny pomysł – powiedziała mama. A co powiecie jeszcze
na to, byśmy więcej razem pracowali w domu i w ogrodzie, żebyście mogły się nowych rzeczy uczyć? - zaproponowała mama
-Tak! – krzyknęły obie dziewczynki, a Basia dodała – To może
na początek razem na nowo posadzimy kwiatki i zioła?
- Podoba mi się ten plan – powiedział tata, a
dziewczynki krzyknęły „Hurra!”. Po ich smutku nie było już śladu. Rodzice długo
jeszcze historię z ogrodem i szopą opowiadali znajomym i przyjaciołom, śmiejąc
się do rozpuku.
Pytania do rozmowy z dziećmi:
- Jak sądzisz, jak się poczuły Zuzia i Basia, gdy zobaczyły na stole w kuchni pyszne śniadanko?
- Czy lubisz dostawać niespodzianki?
- Dlaczego, twoim zdaniem, niespodzianki od bliskich zazwyczaj sprawiają nam przyjemność?
- Jak mogły się poczuć Zuzia i Basia, gdy zobaczyły reakcję mamy i taty na bałagan w szopie i „posprzątany” ogród?
- Co poczuli rodzice dziewczynek, gdy zobaczyli szopę i ogród?
- A co poczuli, gdy córeczki opowiedziały im całą historię?
- A jaką Ty mógłbyś zrobić niespodziankę swojej mamie, tacie lub rodzeństwu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz