Czy
zdarza Wam się, drodzy Rodzice,  słyszeć na przykład takie zdania:
Dziecko
powinno mieć rodzeństwo, bo inaczej wyrośnie na egoistę! Kobieta powinna karmić
piersią! Z dzieckiem należy jak najdłużej być w domu, nie powinno się go
posyłać do żłobka! Rodziny wielodzietne są super! Mała różnica wieku między
dziećmi jest najlepsza! To nie sztuka urodzić i wychować jedno dziecko!
Nie
mam nic przeciwko tym opinio, ale w moim odczuciu ważne by wybór jakiego
dokonują rodzice był świadomy, a nie wynikał z lęku czy obawy. Kto daje
gwarancję, że dzieci z małą różnicą wieku będą się ze sobą bawiły, będą w
kontakcie i że unikniemy kłótni i bicia się nawzajem? Albo skąd pewność, że
rodzeństwo z różnicą wieku 5 czy 6 lat nie będzie miało kontaktu i bliskiej
relacji? A rodzice? Warto zapytać siebie, czy chcę rodzic kolejne dziecko po 2
latach od pierwszej ciąży? Może wolę poczekać?
Warto
być w zgodzie ze sobą, warto sprawdzać jak JA, jako dorosły człowiek, mam się z
ogólnie panującymi przekonaniami? Czy się zgadzam, czy tak chcę wybrać jak ‘mi
nakazuje ogólnie przyjęta opinia’? Bo, być może, nie chcę być z dzieckiem w
domu, frustruje mnie chodzenie w wózkiem po parku, marzę o pracy którą lubię i
która daje mi dużo satysfakcji. Być może warto poprosić babcię by zaopiekowała
się malcem, a ja natomiast chętnie będę śpiewać kołysanki na dobranoc, gotować
pyszne zupy, grać w warcaby, itd. Ważne by dogadać się ze sobą jak JA jako
rodzic i człowiek chcę? Co jest dla MNIE ważne w tej sytuacji życiowej w jakiej
jestem. Może być tak, że chętnie zostanę w dzieckiem w domu dopóki ono nie
pójdzie do przedszkola, ale niestety sytuacja życiowa zmusza mnie niejako do
powrotu do pracy. I co wtedy, jak mogę zadbać o siebie, by nie mieć poczucia
winy i zorganizować życie swoje i swojego dziecka, by mieć z nim kontakt i by
ono było zaopiekowane. 
Ktoś
powie, że za dużo tu zastanawiania się nad sobą. Być może tak, ale z drugiej
strony, gdy zastanowię się jak chcę by wyglądała moja kolejna ciąża, to podejmę
decyzje że jednak będę mniej lub więcej pracowała, niż w poprzedniej. Może, tym
razem, umówię się z przyjaciółką, która dzieci nie ma, że będzie mnie odwiedzać
częściej. A może znajdę grupę dla matek z małymi dziećmi, by spotykać się i mieć
wsparcie? Bo, być może, jeśli zadbam o siebie, swój nastrój i swoje potrzeby,
to uniknę baby blues’a, nie będę krzyczeć na dzieci, uda mi się znaleźć
strategię na bardziej cierpliwe i spokojne podejście do nich. Warto zadawać
sobie pytania:
Co jest dla mnie ważne? Czego JA chcę? A czego JA NIE chcę?
Poza
tym, takie podejście od sprawy, pokazuje też dziecku, że warto o siebie dbać.
 Czy chcę być szczęśliwą mamą czy sfrustrowaną? Taką, która gotuje, bo
musi czy chce i lubi to robić? A może chcę wrócić do pracy, którą lubię i mieć
3 godziny wieczorem z dzieckiem, gdy poświęcę mu  czas i uwagę? JA jako
dorosły człowiek decyduję. Warto, by decyzje podjąć w pełni szacunku dla siebie
i dziecka. 
Co
jest dla mnie ważne w rodzicielstwie? 
·      
Czas
ilość/jakość spędzonego czasu z dzieckiem.
·      
Kontakt.
·      
To
czego uczę swoje dziecko (postawy życiowe, opinie, wiedza).
Rodzice
(mama i tata) biorą odpowiedzialność za życie człowieka jakim jest dziecko. Gdy
ono pojawia się na świecie, to staje się faktem, bytem, życiem, nie można go
schować i udawać, że go nie ma. 
W
rodzicielstwie czerpiemy ze swoich zasobów, ze swoich baterii i wydatkujemy je
na zajmowanie się dzieckiem: karmienie, czas z nim, uwagę, budowanie relacji i
inne.  Gdy moje baterie wewnętrzne są załadowane, to mam skąd
czerpać-dlatego ważne by dbać o swoje potrzeby. Posługując się metaforą,
przywołam komunikat jaki słyszymy na początku lotu samolotem, gdy obsługa
samolotu informuje o podstawowych zasadach ewakuacji. Jest tam mowa o tym, że w
razie potrzeby, maskę tlenowa najpierw zakładamy SOBIE a potem dziecku. 
Dlatego
warto by rodzice znali odpowiedź na takie pytania: Co mnie ładuje? Co mnie
wspiera? Co pozwala mi być takim rodzicem jakim chcę być?  Ponieważ
potrzeby nie wyrażone, nie zaspokojone, nie usłyszane, nie zobaczone, nie
wzięte pod uwagę a także nie opłakane, gromadzą się i kumulują mogą wystrzelić
jak butelka gazowanego napoju.
***
Bibi
weszła do swojej chatki bardzo zmarznięta i głodna. Było kilka ważnych dla niej
powodów, dla których bardzo lubiła długie spacery po lesie. Po pierwsze, czasem
lubiła być sama, bo mogła zebrać myśli i zastanowić się nad tym co dla niej
ważne. A po drugie, chodzenie pozwalało jej dbać o kondycję, mogła poruszyć
wszystkie kości i dotlenić głowę. Tym razem,  jej spacer zajął 4 godziny,
bo w lesie było mnóstwo ciekawych roślin, którym warto się przyjrzeć, z drzew
spadły liście, które mieniły się w słońcu kolorami i Bibi z zaciekawieniem je
oglądała.. I wreszcie, żyrafa miała nadzieję, że znajdzie kasztany i żołędzie,
z których będzie mogła razem ze zwierzątkami z Leśnego Przedszkola, zrobić
różne stworki.  
Bibi
zabierała się do przygotowania sobie obiadu. Dziś miała ochotę na zapiekankę z
brokułami, którą bardzo lubiła. A z powodu głodu, który czuła już w całym
brzuchu robiła się coraz bardziej zmęczona.  Nagle, słychać było pukanie
do drzwi. –Proszę! –zawołała i w sekundę w drzwiach pojawiła się Zenon.
-Oooo,
jesteś! No wreszcie, byłem u ciebie już dwa razy, ale cię nie było…
-Cześć
Zenonie-wtrąciła Bibi, ale Zenon nie przerywał:-Gdzie ty byłaś tyle czasu?
Muszę cię zapytać o coś ważnego, bo nie potrafię się zdecydować. Wiesz, bo
konstruuję nowy latawiec i nie wiem jakiego materiału użyć. Ten ostatni, no
wiesz, który robiłem z Marcelim był świetny, wspaniale latał, ale szybko się
zniszczył.
-Wiesz
Zenonie, ja nie znam się na latawcach. Zapytaj brata, skoro on ma doświadczenie…
-Nieee.
Marceli nie chce mi pomóc, bo jest zajęty czymś innym. No więc sama rozumiesz,
mam trudna decyzję do podjęcia, a z drugiej strony to takie interesujące, tak
wymyślać i zastanawiać się, bo ja nigdy nie wiem jaki będzie efekt i…
Bibi
usiadła delikatnie w fotelu i patrzyła na Zenona. Czuła, że jest bardzo głodna
i że brak jej sił. Marzyła o swojej zapiekance, ale nie umiała przerwać
monologu Zenona, bo ten był bardzo zaangażowany w swój nowy pomysł i zdawał się
nie widzieć świata poza nim. Żyrafa patrzyła na przyjaciela i nic nie mówiła.
Nie rozumiała też co do niej mówi, bo nie mogła się skupić z głodu i zmęczenia.
Przypomniała sobie, jak mama gotowała zapiekankę i polewała ją sosem
pieczarkowym. A po obiedzie serwowała mus jagodowy i razem siadały na
werandzie, żeby czytać książki i rozmawiać. Bibi nieustająco słyszała głos
Zenona, który mówił i mówił i mówił…aż wreszcie zasnęła.
-Bibi!
Bibi! Ty wcale mnie nie słuchasz. Ja tu mówię do ciebie a tym nic. -Żyrafa
otworzyła oczy i spojrzała na szakala.
-Zenonie,
ja chętnie posłucham tego, co chcesz mi powiedzieć, ale ja, wiesz, nie znam się
na latawcach, wiec obawiam się, że ci nie pomogę. Ale nawet jeśli nie chcesz
mojej pomocy, a jedynie wysłuchana, to przepraszam cię, ale nie jestem w stanie
słuchać ciebie, bo jestem baaaardzo głodna i jedyne o czym teraz myślę to moja
zapiekanka brokułowa. Nie jestem w stanie być dobrym doradcą, dopóki nie zadbam
o swój żołądek…

 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz