-No to trzymaj się – powiedział Zenon. -Startujemy!
Bibi uśmiechnęła się, bo bardzo lubiła przygody i dalekie
podróże w nieznane. Myśl o nich przyprawia ją o prawdziwą żyrafią skórkę na
całym ciele. A przecież podróż w kosmos to podróż w nieznane, prawda? Nie
zdążyła nic odpowiedzieć, bo silniki rakiety groźnie warknęły, poczuła
szarpniecie a potem drugie i już za chwilę byli w przestworzach.
Na wiosnę zeszłego roku w warsztacie obok chatki w Leśnym
Zakątku, Zenon zbudował teleskop: czyli takie urządzenie, dzięki któremu mogli
oglądać w dużym przybliżeniu niebo, gwiazdy i planety. Od tamtej chwili Zenon i
Bibi tworzyli atlas nieba z rysunkami i wykresami planet i gwiazd. I zapewne
jeszcze długo by tylko niebo oglądali, gdyby nie pewna intrygująca ich planeta.
Nie wiedzieli, jaką ma nazwę, więc nazwali ja Z13-54. Dziwna nieco ta nazwa,
lecz taką wymyślili wspólnie. Z pochodzi od imienia Zenona. 13 wybrali, bo pierwszy raz zobaczyli tę planetę 13
marca, a 54, bo ze zdziwienia, że odkryli nową planetę, Bibi upiekła aż 54
naleśniki.
Przez wiele tygodni szakal i żyrafa, a także ich przyjaciele
z Leśnego Zakątka, obserwowali planetę aż pewnego wieczoru jaszczur Franek
powiedział: - Ciekawe, kto tam mieszka. A może oni nas obserwują przez swoje
teleskopy? Ciekawe jak wyglądają mieszkańcy, jak mówią, co lubią jeść. Może lubią
tak jak my muffiny jagodowe – powiedziała Franek poklepując się łakomie po
brzuszku.
Zenon i żyrafa spojrzeli na siebie. -Myślisz o tym samym, co
ja? -Spytała Bibi. –Myślę, że tak!- odpowiedział Zenon. I oboje się uśmiechnęli,
bo w ich głowach powstawał właśnie obraz wspólnej wyprawy w kosmos na spotkanie
z mieszkańcami Z-13-54. Bibi wyobrażała sobie jak będzie z mieszkańcami tej
zagadkowej planety rozmawiać o jedzeniu, o ich ulubionych grach i zabawach. I o
tym, co lubią robić w wolnym czasie. Ilu jest mieszkańców? Z czego słynie ich
planeta? Jest tak wiele rzeczy, które chciałaby wiedzieć Bibi!
Aż pewnie dnia, gdy Bibi siedziała w ogrodzie i notowała na
kartce papieru pytania, które chciałąby zadac mieszkańcom planety Z-13-54,
przechodzący obok chatki Franek zapytał co robi. Gdy odpowiedziała, że znowu
zajmuje się tajemniczą planetą, Franek spontanicznie zapytał:
-Bibi skoro tak bardzo interesuje cię ta planeta oraz jej
mieszkańcy, to czemu tam nie polecisz?
Bibi spojrzała na niego zdumiona. –Ja miałabym polecieć?…..
Ale jak? Z kim? Czym? To jakiś szalony pomysł?-
Wymamrotała
-Szalony pomysł czy nie szalony, ale jak znam Zenona, kwestia
podróży to tylko kwestia czasu. Daj mu czas, a on na pewno wymyśli jak zbudować
odpowiedni pojazd i zaplanować podróż. Toż to wielki wynalazca! Sama zresztą o
tym wiesz! – powiedział uśmiechając się do żyrafy
-Masz rację. Dla Zenona to byłoby nie lada wyzwanie, ale na
pewno sobie z nim poradzi. No dobra polecimy!
Minął rok i proszę
bardzo startują na wyprawę w przestworza! Gdy Zenon usłyszał o pomyśle wyprawy
i o tym, że potrzebna jest rakieta z radości podskoczył do góry i krzyknął –
Toż to projekt idealny dla mnie. Trudny, niemal niemożliwy, a ile możliwości.
Ciekawe, co z tego wyjdzie i od razu pobiegł do swojego garażu, z którego przez
wiele tygodni, a nawet nie miesięcy niemal nie wychodził. Bibi regularnie
przynosiła mu ciepłe posiłki, pilnowała by spał i chodził na spacery, bo chciała
by Zenon nie opadł z sił.
Zenon sterował rakietą a Bibi przeglądała mapy i wykresy,
które od wielu miesięcy wspólnie rysowali.
Oboje milczeli. W ich głowach kłębiły się myśli. Zenon
zastanawiała się czy rakieta jest bezpieczna i wystarczająco wytrzymała. Dwa
poprzednie prototypu, czyli takie próbne rakiety rozleciały się na kawałki. W
głowie Bibi natomiast krążyły pytania i wątpliwości: -Czy oni przyjmą nas przyjaźnie?
Czy się dogadamy? A co jeśli nie polubią nas? Ciekawe czy będzie smakował im
sok z mali, który dla nich wiozę? A może oni też potrafią fikać koziołki jak ja
lub kręcić młynki ogonem jak Zenon? -O
rety, rety już bym chciała tam dolecieć jestem taka ciekawa, je aż czuję
gilgotanie w różkach. A to dla żyraf z mojej rodziny oznacza tylko jedno
największy stopień ciekawości – mruknęła Bibi
-Bibi, wszystkie urządzenia pomiarowe wskazują, że za 20
minut i 3 sekundy Z-13-54 będzie w zasięgu naszego wzroku, a dokładnie za 34
minuty i 34 sekundy na niej wylądujemy.
-To z jednej strony dużo czasu, gdy myślę o czekaniu na
spotkanie z mieszkańcami tej planety a jednocześnie czasem 34 minuty to
strasznie mało, gdy na przykład świetnie bawią się na pikniku w Leśnym Zakątku.
Ach ten czas niby jest taki sam a czasem jakby się wydłużał a czasem jakby
skracał. Może następnym czasem wymyślisz Zenonie maszynę do podróży w czasie-
powiedziała Bibi
-Może tak, ale wiesz Bibi, zajmę się tym jak już wrócimy do
domu. Na razie chcę się skupić na sterowaniu rakiety, bo nie mam w tym wprawy, a
wypadki w kosmosie mogą nie zakończyć się dla nas szczęśliwie, więc chce ich
się ich unikać. – To powiedziawszy zrobił rakietą gwałtowny unik w lewą stronę
by ominąć nadlatujący kawałek meteorytu.
Dalsza droga upłynęła dość spokojnie. Znaczy to tyle, że Bibi wierciła się i podskakiwała oraz
mruczała. Strzygła uszkami w prawo i lewo,
jej ciało było podekscytowane, na pyszczku pojawiły się rumieńce a oczy
błyszczały. Baczny obserwator mógłby się zastanawiać, czy aby żyrafa nie
dostała żyrafiej gorączki. Trzeba wam wiedzieć, że w trudnych sytuacjach żyrafy
dostają czasem niespodziewanej gorączki, której towarzyszą fioletowe plamki na
języku. Zenon, który zna dobrze obyczaje żyraf, a także słyszał historię jak to
kuzynka Bibi, Amelia, dostała żyrafiej
gorączki czekając na swoje 9 urodziny. Dlatego Zenon powiedział do swojej
zniecierpliwionej przyjaciółki:
-Bibi widzę, jak trudno ci wysiedzieć w fotelu i twoje ciało
jest bardzo niespokojnie. Rozpiera cię
teraz ciekawość, czy tak?
-Już naprawdę nie mogę wytrzymać. Z ciekawości łaskocze mnie
każdy kawałek ciała, jakby całe kolonie mrówek urządzały sobie potańcówkę pod
moją skórą. To nieprzyjemne uczucie. Ile jeszcze do celu?
-7 minut i 3 sekundy. Ja też nie mogę się już doczekać.
Obawiam się też, byś nie dostała żyrafiej gorączki, bo to mogłoby nam pokrzyżować
nasze ekspedycyjne plany. Co możemy zrobić by jakoś ci teraz pomóc?
-O rety! No tak, zapomniałam o gorączce! Nie chcemy teraz
żadnej gorączki.- To powiedziawszy wyjęła z torby lusterko by obejrzeć swój
język.
Język wyglądał normalnie, wiec odetchnęli z ulgą, a Bibi
powiedziała do szakala: -Wiesz co Zenonie, może lepiej będzie jak znajdę sobie
jakieś zajęcie na te kilka minut. Może napiszę mowę powitalną, o ile oczywiście
mieszkańcy planety Z-13-54 będą rozumieli nasza mowę.- Zenon kiwnął głową, a
Bibi zaczęła pisać: „Najdrożsi mieszkańcy Z-13-54. To prawdziwy zaszczyt i
spełnienie naszych marzeń by móc was dzisiaj poznać….”
Nie zdążyła jednak zbyt dużo wymyślić, bo właśnie wylądowali.
Okazuje się, że Zenon jest świetnym pilotem, a rakieta, która zbudował bez
problemów pokonała kosmiczne przestrzenie. Tylko nad ogrzewaniem w kabinie
pilotów Zenon musi jeszcze popracować. W czasie całego lotu w kabinie pilotów było
tak zimno, że pojawiały się kropelki lodu. Co prawda leśni kosmonauci mieli na
sobie odporne na skrajne temperatury (czyli zarówno mróz jak i upały) kosmiczne
skafandry to jednak, gdy mówili para wydobywająca się z ich pyszczków zmieniała
się w szron i było to nieprzyjemne.
Wylądowali na polanie.
Było południe, słońce na planecie świeciło mocno. Mimo, że Bibi wychowała się w
Afryce, gdzie zwykle jest dużo słońca, to jej oczy nie były w stanie wytrzymać
oślepiających promieni. Wokoło panowała cisza, nie można było zauważyć ani
jednego zwierzęcia. Bibi powoli wychyliła się z rakiety, chciała po cichu i z
gracja wydostać się w maszyny, ale jej racica poślizgnęła się i Bibi runęła jak
długa robiąc mnóstwo hałasu. Nagle zza krzaków ktoś się wysunął. Ten ktoś miał
krótką szyję zakończoną głową, na której znajdowały się duże uszy. Zwierzątko
przyglądało się Bibi z szeroko otwartymi oczami, jakby było zaskoczona. Po
chwili z rakiety wyskoczył Zenon spiesząc się na pomoc przyjaciółce, wrzeszczał
wniebogłosy:
-Bibi! Oh Bibi! Nic ci nie jest?-Mówił przejętym głosem. Bibi
nic nie odpowiedziała, bo była zaciekawiona zwierzątkiem, które nie spuszczało
z niej oczy. Teraz również Zenon był uważnie obserwowany.
Zwierzątko było nieco podobne do liska Fenka z Leśnego Zakątka. Miało duże uszy
i dość małą głowę. Duże szeroko rozstawione oczy i bardzo długi ogon. Bibi od
razu zauważyła, iż mieszkaniec planety jest bardzo zwinny i szybko biegać i
przeciskać się przez zarośla i wąskie przejścia. Nieznajome zwierzątko było
dość małe, to znaczy zdecydowanie mniejsze niż Bibi i trochę mniejsze niż
Zenon. Jego futerko lśniło w słońcu, tak jakby było posypane brokatem. Bibi
uśmiechnęła się nieśmiało i rzekła:
-Witaj…jestem Biby….A….ty?-Ten prawie lisek poruszył uszami i
nic nie odpowiedział. Po chwili z krzaków wychyliła się gromada podobnych do
niego, tylko w różnych kolorach: czerwone, koloru nieba, pastelowo-żółte i
różowe, koloru kakao, zielone jak groszek i fioletowe jak bakłażan. Nikt nie
miał planek czy pasków, ich sierść była gładka i lśniąca. Wszyscy patrzyli na
Bibi i Zenona szeroko otwartymi oczami, z lekko zdziwiona miną. Nigdy wcześniej
planety Z-13-54 nikt nie odwiedzał, dlatego zwierzęta były zdziwione i
zaskoczone. Słynęły z ogromnej odwagi i ciekawości, dlatego nie przestraszali
ich nieznajomi przybysze i ich niecodzienny pojazd. A jednocześnie cała ta sytuacja
wydawała się mieszkańcom Z-13-54 zaskakująca.
-Bibi-szepnął Zenon do żyrafy- jak myślisz, o oni chcą zrobić?
Powinniśmy uciekać? –Bibi uśmiechnęła się. W brzuszku poczuła spokój i rozluźnienie,
co znaczyło tyle, że czuje się bezpiecznie i ma zaufanie.
-Cześć- zaczęła ponownie- Jestem Bibi. Cieszę się ze tu
jestem. Przybywamy z daleka, bo bardzo, ale to bardzo chcieliśmy was poznać. A
wy, kim jesteście?
Okazało się, że zwierzęta mieszkające na planecie Z-13-54 to
zwierzęta pochodzące od lisów. Pierwsze z nich zamieszkały tu tysiące lat temu,
gdy udało im się przenieść z planety Xylion na dużej komecie, która wystrzeliła
w kosmos po kilku dniach krążenia w około starej planety. Wtedy to, kilka tym
niby lisów złapało zębami jej ogona i trzymało ją do czasu, gdy dotarła do
planety, na której teraz mieszkają.
Bibi i Zenon z ciekawością oglądają życie na planecie Z-13-54
. Oboje śpią w małych norkach zbudowanych pod ziemią, co dla Bibi nie jest
łatwe, bo ma długa szyję i jest bardzo wysoka. Wszystko jest dość niskie. Bibi
strąca miseczki ze stołu, obrazki ze ścian czy nie stąd ni z owąd wypycha
dziurę w dachu zrobionym z miękkiej trawy, bo Bibi jest duża i potrzebuje dużo
miejsca.
W takich sytuacjach w żyrafiej głowie pojawia się wiele
krytycznych myśli. Mówi sama do siebie, że jest nieporadna i nie nadaje się na
odwiedzanie innych, bo stale tylko coś psuje lub wywraca. Trzeba przyznać, że w
takich momentach Bibi czuje się nieswojo. Zenonowi jest łatwiej, bo bardziej
przypomina lisa. Niektóre lisy dziwią się na widok Bibi i Zenona, oglądają ich
i trącają noskami. Wąchają ich sierść i dotykają ogonów. Dziwią się jak to
jest, że Bibi ma taki krótki ogon, a długą szyję i zadzierają łepki by móc z nią
rozmawiać. Natomiast ogon Zenona jest piękny, puszysty i bardziej lisi.
Po dwóch dniach, Bibi rozumie coraz więcej zwyczajów
mieszkańców planety Z-13-54. Wie, że nie lubią spacerów i kąpieli, a uwielbiają
hałas, głośne śmiechy i łaskotki. Nie za bardzo polubili babeczki z jagodami,
natomiast ich ulubiona potrawą jest szpinak z w sosie koperkowy. – Brrrr –
myśli Bibi – kto to widziała jeść szpinak w sosie koperkowym?
Jednak serce Bibi ogarnia smutek. Zastanawia się czy ona
pasuję to planety i jej mieszkańców. Bywają dni, że od różnokolorowych futerek
lisków Bibi kręci się w głowie. –Oj ja chyba tu nie pasuję! – mruczy sama do
siebie. -Tu przecież nic nie jest takie jak w domu. Zupełnie jakby świat stanął
na głowie. Bibi tęskni za domem, za
swoim znanym ogrodem, ciepłym i dużym łóżkiem, sokiem z malin i przyjaciółmi z
Leśnego Zakątka.
–Tu na Z-13-54 wszystko jest inne. Inne obyczaje, inne
potrawy, inni mieszkańcy. Nawet słońce ma różowy kolor w dzień, a gdy zachodzi
zielony – pomyślała Bibi biorąc głęboki wdech. - I stale coś mnie tu zaskakuje.
Mimo, że się staram to, nie mogę się przyzwyczaić do tylu nowości na raz.
Pyszczek Bibi markotnieje, w jej oczach nie ma blasku
przygody, jest smutek i trochę zniecierpliwienia. Bibi marszczy nos, potem
czoło zupełnie jakby zaczynała się złościć. –Czemu te liski muszą być takie
dziwne? Czy tak trudno jest zjadać na podwieczorek babeczki z jagodami!? –myśli
Bibi a jej szyja stopniowo czerwieniej ze złości.
Na planecie Z-13-54 najstarszy lis ma 100 lat i wszyscy
mieszkańcy planety uważają, że skoro ma 100 lat i jest stary to jest też mądry.
Nazywa się Euzebiusz i dużo czasu spędza przesiadując na dużym kamieniu na
skraju polany. Wówczas młodsze lisy przychodzą do niego po radę, czy żeby
pożartować lub po prostu porozmawiać o czymś, co w danej chwili jest w ich
sercach. Euzebiusz bardzo lubi rozmowy i jednocześnie jest naprawdę bacznym,
czyli uważnym i spostrzegawczym obserwatorem. Do tej pory spotkał żyrafę i
szakala zaledwie kilka razy i zauważył jakie zainteresowanie Bibi wzbudza wśród
innych lisków i jak bywa jej trudno to znosić.
Pewnego dnia zaprosił przyjaciół z Leśnego Zakątka, Bibi i
Zenona, do siebie na wywar ze szpinaku
-to kolejny całkiem dziwny według Bibi specjał mieszkańców Z-13-54. -Czy podoba ci się tutaj?-Zagadnął Euzebiusz
do Bibi. Ta zaskoczona pytaniem, tylko wzruszyła ramionami. Euzebiusz mówił
dalej:
-Zgaduję, że to nie wygodne i nie łatwe, gdy ciągle ktoś
dotyka twojego ogona i mówi, że jest krótki.- Bibi nic nie mówiła, tylko
patrzyła mu głęboko w oczy. –Albo, że jedzenie dziwnie smakuje, bo zwykle
jadasz inne i nie wiesz, co możesz zrobić, bo nie chcesz urazić tych, którzy
cię częstują. Poza tym innego jedzenia nie ma, a liście na szczytach drzew już
się skończyły.-Bibi nie wierzyła własnym uszom.
Skąd on to wie?
-Do tego wszystkiego- słowa wypłynęły z pyska Bibi-jestem tak
duża, że widać mnie i moje plamki z daleka i czasem już z daleka widzę jak
niektóre lisy pokazują mnie sobie łapkami i szepcą coś do ucha.-W oczach miała
łzy. -Mam już dość! Naprawdę dość! Tak dość, jak tylko można mieć dość! DOŚĆ
WSZYSTKIEGO! – mówiła rozgniewanym głosem.
Euzebiusz patrzył na nią wzorkiem pełnym ciepła i czułości.
Widziała jak trudno jest tej młodej żyrafie w nowym miejscu, gdzie wszyscy
traktują ja jak atrakcję turystyczną. Siedział, pił szpinakowy wywar i całym
swoim sercem wspierał Bibi, choć nic nie mówił.
Bibi wzięła wdech, potem kolejny, a z jej oczu powoli zaczęły
kapać wielkie żyrafie łzy. I powiedziała:
- Czuję się strasznie pogubiona, zezłoszczona, a nawet smutna. Moje ciało
potrzebuje ciszy, odpoczynku i spokoju. A co naprawdę dziwne, choć mam tak
bardzo dość to jednocześnie cieszy mnie, że tu jestem. Uczę się nowych smaków,
oglądam rośliny, których nie ma w Leśnym Zakątku, z którego pochodzę. Na
przykład te ogromne czerwono-żółte kwiaty, w kształcie dzwonków. Czy te bulwy, które wystają z ziemi a na nich
rosną różowe liście. Wszystko to jest fascynujące!
-To dziwne prawda? Mieć dość, tak naprawdę dość a
jednocześnie czuć ogromną radość? – spytała Bibi Euzebiusza. Ten uśmiechnął się
i ciepłym głosem odpowiedział: - To jest dla ciebie teraz prawdziwe. Tak doświadczasz
tej rzeczywistości. To dokładnie czuje twoje serce. Może to dziwne, może nie
ale pytanie czy ty możesz to zaakceptować, że właśnie takie emocje są w twoim
sercu?
Bibi całkowicie zaskoczyła odpowiedz lisa. –Czy ja to mogę
zaakceptować? –zapytała siebie w myślach. Czy mogę się zgodzić na to, że moje
serce tak teraz ma? Hmmm…właściwie… mogę się na to zgodzić. A gdy tylko to sama
do siebie powiedziała na jej pyszczku pojawił się pierwszy promyk żyrafiego
uśmiechu. Bibi powiedziała:
-Wiesz Euzebiuszu, ja bardzo potrzebuję wsparcia i
zrozumienia. Chciałabym żeby mieszkańcy Z-13-54
byli tak zainteresowani mną jak ja nimi! Jestem tu już kilka tygodni, a wciąż
czuję się jak zjawisko, jak coś dziwnego, atrakcja turystyczna.
-Czy ty myślisz Bibi, że oni nie są
zainteresowani?-Bibi milczała, w jej głowie na przemian pojawiały się myśli, że
nie interesuje ich co Bibi myśli czy czuje. Skupiają się jedynie na tym jak
wygląda i jak różni się od innych. Bibi marzy o tym by pytali o jej zwyczaje i
upodobania. To brak szacunku łapać kogoś za ogon bez pytania albo mówić mu, że jego
ogon jest krótki. –Myślała żyrafa. Bibi była zła i rozczarowana: -Wszystko nie
tak! -Mruknęła. Euzebiusz kiwał w ciszy głową jakby rozumiał, co Biby czuje i
myśli. Słyszał w jej głosie i słowach rozczarowanie, potrzebę kontaktu,
spokoju, zrozumienia i akceptacji. Chciała przynależeć, czyli być lubiana w
grupie za to, jaka jest. Teraz traktują ją jak atrakcję turystyczną albo intruza.
Bibi wzięła głęboki oddech i spojrzała na lisa z zaciekawieniem.
-A jak myślisz Bibi, jak to jest dla
mieszkańców mojej planety, że tu jesteś? Nie spodziewaliśmy się was, ciebie i
Zenona, nikt wcześniej nas nie odwiedzał.-Bibi zamyśliła się. „Nikt wcześniej
nie odwiedzał ich planety. Mogą być zaskoczeni i zaniepokojeni. Może czują lęk,
bo nie wiedzą, jakie mamy intencje, może obawiają się, że w tym jak wyglądamy,
jak się poruszamy i co lubimy, kryje się niebezpieczeństwo, że będziemy chcieli
zmieniać ich świat i ich życie, że pozmieniamy to jak mieszkają, albo będziemy
chcieli karmić ich tym, czego nie lubią.”
-Myślę, że są ciebie ciekawi i chcą z tobą
rozmawiać: -mówił Euzebiusz- a jednocześnie są zaniepokojeni tym, że tu
przybyliście z tak daleka i nagle. Nie rozumieją waszych zwyczajów, długich
rozmów czy ochoty na sok malinowy i muffiny jagodowe. Być może czują strach,
mają przekonania dotyczące obcych, że są niebezpieczni i niepożądani. Czasem
mamy przekonania o innych i nie zdajemy sobie z nich sprawy. A z drugiej strony,
już trochę was poznali, mówimy w tym samym języku. Wiem, że chcesz czuć się
swobodniej, ale może inni potrzebują czasu.-Ciało Bibi rozluźniło się odrobinę,
poczuła, że wraz ze zrozumieniem przeszła swoboda i serce jej się otworzyło.
Dzięki Euzebiuszowi usłyszała i nazwała swoje ważne uczucia i potrzeby. Udało
jej się też stanąć w butach mieszkańców planety i zgadnąć, co jest żywe u nich,
z czego zupełnie nie zdawała sobie sprawy.
Kolejne dni były równie słoneczne jak dotąd,
Bibi była rozpromieniona i ciekawa wszystkiego, co ją otaczało. Od teraz, gdy
lisy dziwiły się na widok jej ogona czy długiej szyi, opowiadała im o tym, że
lubi liście, które rosną na szczytach drzew i dzięki swojej szyi może je
zjadać. Pokazała mieszkańcom planety Z-13-54 swój szalik i wyjaśniła, dlaczego
gdy jest zimno bardzo go potrzebuje i chętnie nosi. I gdy pewnego dnia Zenon
przypomniał jej, że czas wracać do domu, bo już na pewno dzieci z Leśnego
przedszkola czekają na opowieści z wyprawy, Bibi poczuła ukłucie smutki i
tęsknoty w sercu. Polubiła życie na Z-13-54 i jej mieszkańców. I gdy rakieta
startowałaby powrócić na ziemię Bibi mocno machała racicą przez okno rakiety na
pożegnanie i wołała:
-ŻEGNAJCIE! ŻEGNAJCIE! NIE ZAPOMNĘ O WAS! DO
WIDZENIA!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz